Także tego ;) Ohayoo mina !!!!!!! Nani madedesu ka?
Hehe, sorka ;) I jak podoba się ? Bo wiecie, ja czasami zastanawiam się,
czy ktoś to czyta, czy tylko przejedzie, od tak ? No ale, nie zmuszam
;) Będę pisać chociażby dla moich przyjaciół ;) Zuz? Juli ? Andrzeju ?
Liczę na Was ;) Jesteście dla mnie wiekim wsparciem <3 Kocham i ślę
wielkie " DZIĘKUJĘ " A więc miłego czytanka ;)
Levy
Minęły dwa dni od podstępnego złapania mnie. Byłam zmęczona i obalała,
czterdzieści osiem godzin w takiej pozycji nie jest korzystne. Moje
ciało zostało brutalnie przywiązane do drzewa, i to nie zwykłą liną,
była specjalna stworzona do blokowania magii. Każde moje słowo okażę się
bezowocne, nic nie mogłam zrobić. Na początku próbowałam, ale dostałam
za to tylko w twarz od blondyna, który jak podejrzewałam był bratem
Lucasa. Przekonałam się o tym właśnie drugiego dnia, gdy oboje do mnie
podeszli, w oczach młodszego nadal widziałam skruchę, natomiast w
spojrzeniu tego drugiego widziałam złość, która towarzyszyła mu cały
czas.
- Levy, przepraszam. . . ale - powiedział Lucas, ale jego wypowiedź od razu została przerwana.
-
Lucas! Nie masz za co jej przepraszać, należy jej się ! Takie jak ona,
mają wszystko, mogą wychodzić na ulicę, i wszyscy ją kochają. My
zostaliśmy odrzuceni ! Nikt Fiore nas nie chce ! NAS Shadō Yōsei !
- Cień Wróżki ? - spytałam przestraszona - Czy wy nie byliście legalną gildią ?
Starszy spojrzał na mnie, tak, że się skuliłam. Zbliżył swoją twarz do mojej wykrzywionej obrzydzeniem.
- Tak, ale nie spodobała się Radzie nasza działalność. A teraz musimy kryć się w dziczy !
-
Nie dziwię się, robiliście dużo złego, każdy chce wymazać z pamięci
wasze istnienie. Tak naprawdę, każdy żyje z nadzieją, że gnijecie w
ziemi ! - splunęłam na niego.
Otarł
ślinę, nawet nie zauważyłam ruchu ręki, która brutalnie starła się z
moją twarzą. Uderzenie odrzuciło mi głowę i wydarło z gardła jęk bólu.
Poczułam coś mokrego na wardze, gdy skapnęło mi na skulone nogi okazało
się czystym szkarłatem. Zakręciło mi się w głowie, do tej pory nie
dostałam tak silnego ciosu. Naprawdę go wkurzyłam, ale nie potrafiłam
się powstrzymać, otóż kilka lat temu gildia Shado Yosei terroryzowała
legalne gildie. Już wtedy porywali niewinnych magów, jednak nigdy nie
zdarzyło się to Fairy Tail. Moja gildia jedynie pomagała w odbijaniu
zakładników i karaniu mrocznych magów.
- Ty mała suko ! Jak śmiałaś ? Do mnie wielkiego Shina ??
Moje serce szybciej zabiło, miałam przed sobą maga, który zabił
poprzedniego mistrza gildii. Shin zmienił tą gildię na mroczną, za nim
wszyscy przeszli na złą drogę. To właśnie przez niego dochodziło do
porwań, a czasem nawet to krwawych zabójstw. Bałam się, każdy by się
przestraszył, człowieka przede mną, przecież nazywano Krwawym Shinem !
- Wolę zginąć niż oglądać Twoją paskudną gębę ! - powiedziałam z nieskrywaną nienawiścią.
Na moje drobne ciało spadał grad ciosów,czułam jak tworzą się nowe
rany. Nagle ktoś odepchnął Shina ode mnie. Okazało się, że to Lucas.
Zaczęli tarzać się pod ziemi, nagle Shin usiadł na Lucasie i chwycił za
koszulę.
- Ty przeciwko mnie braciszku? -
czyli nie myliłam się, byli rodzeństwem - Oj Lucas, przesadzasz! Wiem,
że nie lubisz nikogo krzywdzić, ale ja to lubię, więc musisz się
podporządkować ! Jestem twoim starszym bratem, nie masz nikogo poza mną!
Nasi rodzice nie żyją. przez takich jak ona . . . Dlaczego, więc ją
bronisz? Hmmm? Odpowiesz mi ?
Zapadła
martwa cisza, ci wszyscy, którzy obserwowali całe zdarzenie również
zamilkli. Bracia walczyli ze sobą na spojrzenia, w oczach młodszego
zauważyłam coś dziwnego. Coś na kształt tęsknoty ? Wszystko to wydawało
mi się chore.
- Zejdź ze mnie - poprosił
Lucas. Jego brat zerwał się na nogi, a odchodząc do swego namiotu rzucił
mi ostre spojrzenie, które mówił, że to jeszcze nie koniec.
Lucas podszedł do mnie i usiadł w kucyki. Oderwał od swej koszuli kawał
materiału i zaczął ocierać moją krew. Gdy przytknął go do mojej
rozciętej wargi syknęłam z bólu. Nie rozumiałam jego, najpierw prowadzi
ze mną miłą rozmowę, pozwala mi uważać go za przyjaciela, a następnie
przyprowadza mnie do swojego brata jako łup. A teraz? Teraz okazuje mi
swą dobroć, która wygrywa z ciemnością, którą chce w niego wpoić brat.
- Czemu to robisz? - pytam.
- Bo nie chcę być taki, jak mój brat. Nie chcę, by zanikły we mnie resztki dobra.
-
To dlaczego mnie tu w ogóle przyprowadziłeś ? Bierzesz udział w moim
porwaniu, więc jaki ma sens pomaganie mi? Jakakolwiek troska ?
- Nie mogę się sprzeciwić bratu, jest moją jedyną rodziną.
- Kochasz Go?
-Tak.
. . - powiedział ze smutkiem - Problem polega na tym, że zbyt bardzo,
żeby go opuścić. Nie mogę odejść, bo wtedy już nie będzie istniała
nadzieja na uratowanie Shina. Czasami kochamy zbyt bardzo, by kogoś
opuścić. Czuwamy przy tej osobie, wierząc, że kiedyś zauważy nas.
-Wiesz, świetnie to rozumiem. Ale w moim przypadku siedem lat było zbyt długie.
-Chodzi o Gajeella, o którym mi trochę opowiadałaś?
-Tak, o niego. Byłam zbyt gwałtowna, gdybym przekazała mu to wszystko inaczej, to iż go kocham. . .
-Nie
mów tak, facet był po prostu ślepy - powiedział ze smutnym uśmiechem -
Chciałbym spotkać cię w innym czasie i miejscu, Levy. Być może
zostaliśmy by parą.
Zaśmiałam się gorzko.
Mówił z sensem, mi też przeszło to przez myśl. W innym czasie mogłabym
go pokochać, taka miłość byłaby łatwa, jak oddychanie. Lucas zakończył
oczyszczanie moich ran szybciej niż się spodziewałam. Może po prostu,
czas tak szybko przy nim leciał ?
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz kłamstwo. Ale ja inaczej nie potrafię.
Odszedł ze spuszczoną głową, pod drodze kopiąc jakiś kamień, jakby on
był wszystkiemu winien. Przypomniało mi się coś, więc zawołałam go
szybko.
- Lucas!
Zatrzymał się i odwrócił na pięcie, za pewnie widział niecierpliwość wymalowaną na mojej twarzy, dlatego szybko podszedł.
-Tak, Levy?
-Wiesz, w jaki sposób chcą poinformować Fairy Tail o tym wszystkim?
-Ahh,
taki Hito jest już w Fiore i wywiesza ogłoszenia o twym porwaniu. Drań
jet bardzo szybki, statek w porównaniu z nim porusza się tempem ślimaka.
Będziemy czekać, aż przypłyną na wyspę i zwabimy ich. Shin zadecyduje
co zrobić z twoimi przyjaciółmi.
Tym razem odszedł już na prawdę, a w mojej głowie zaczęły kreować się czarne scenariusze.
Gajeell (poszukiwania trwają)
Krążyliśmy po całym mieście przez bite dwa dni. Poleciłem Natsu i Lucy
iść w inną stronę, gdy coś znajdą Smoczy Zabójca ma wysłać w powietrze
ognistą kulę. Byłem coraz bardziej zdenerwowany, nie znalazłem żadnego
śladu, mój węch nic nie pomógł. Zapach Levy zmieszał się z zapachami
tysiąca innych ludzi. Traciłem nadzieję, a przecież nie mogłem tego
zrobić, bałem się, że będąc sama stanie jej się krzywda. Usiadłem na
ławce na małym placyku i schowałem twarz w dłonie. Co ja narobiłem?
Czemu od razu za nią nie podbiegłem ? To wszystko mogło się dobrze
skończyć, a teraz Levy jest gdzieś sama, nie wiadomo gdzie. Ile bym
zrobił, za cofnięcie się w czasie. Gdybym dostał drugą szansę, nie
milczałbym tylko przytulił tą słodką i drobną osóbkę, zapewniając, że
będę przy niej. Byłbym wstanie ją pokochać, to nie było trudne, była
idealna! Nigdy nie chciałem jej kochać, ponieważ nie do pomyślenia była
wizja, w której ona odwzajemnia moje uczucia. Czy byłem jej godny? W
końcu zraniłem ją już na wstępie naszej "znajomości", pozwoliłem na to
by płakała przeze mnie.
Nagle niebo rozświetliła ognista kula,
zerwałem się szybko i zacząłem biec jak szalony. Wbiegłem na Natsu i
Lucy, którzy trzymali w ręku jakiś plakat.
- Znaleźliście coś ? - spytałem z nadzieją.
-Właśnie na to patrzymy - odpowiedziała mi Lucy.
W jej głosie było słychać niedowierzanie, więc spojrzałem na plakat. Na nim widniał wściekle czerwony napis.
" Do FAIRY TAIL !
Mamy waszą niebiesko włosom muszkę, leży spętana w naszym obozie i błaga o pomoc.
Jeśli
pragniecie, aby wróciła do was w całości, jak najszybciej przybędziecie
na wyspę Kasir z pięcioma milionami klejnotów. Zostawimy dla was pewne
znaki, dzięki czemu bez problemu do nas dotrzecie. Mamy nadzieje, że nie
długo się zobaczymy."
- Levy, w co ty się wpakowałaś ? - powiedziałem zmartwiony, a zarazem wściekły.
--------------------------------------------------------------------------
Także tego. . . mam nadzieje, że się spodobało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz