Music

sobota, 6 września 2014

Rozdział 5 - Okup

Także tego ;) Ohayoo mina !!!!!!! Nani madedesu ka? Hehe, sorka ;) I jak podoba się ? Bo wiecie, ja czasami zastanawiam się, czy ktoś to czyta, czy tylko przejedzie, od tak ? No ale, nie zmuszam ;) Będę pisać chociażby dla moich przyjaciół ;) Zuz? Juli ? Andrzeju ? Liczę na Was ;) Jesteście dla mnie wiekim wsparciem <3 Kocham i ślę wielkie " DZIĘKUJĘ " A więc miłego czytanka ;)

                                              

                                                     Levy
 
    Minęły dwa dni od podstępnego złapania mnie. Byłam zmęczona i obalała, czterdzieści osiem godzin w takiej pozycji nie jest korzystne. Moje ciało zostało brutalnie przywiązane do drzewa, i to nie zwykłą liną, była specjalna stworzona do blokowania magii. Każde moje słowo okażę się bezowocne, nic nie mogłam zrobić. Na początku próbowałam, ale dostałam za to tylko w twarz od blondyna, który jak podejrzewałam był bratem Lucasa. Przekonałam się o tym właśnie drugiego dnia, gdy oboje do mnie podeszli, w oczach młodszego nadal widziałam skruchę, natomiast w spojrzeniu tego drugiego widziałam złość, która towarzyszyła mu cały czas.
- Levy, przepraszam. . . ale - powiedział Lucas, ale jego wypowiedź od razu została przerwana.
- Lucas! Nie masz za co jej przepraszać, należy jej się ! Takie jak ona, mają wszystko, mogą wychodzić na ulicę, i wszyscy ją kochają. My zostaliśmy odrzuceni ! Nikt  Fiore nas nie chce ! NAS Shadō Yōsei !
- Cień Wróżki ? - spytałam przestraszona - Czy wy nie byliście legalną gildią ?
   Starszy spojrzał na mnie, tak, że się skuliłam. Zbliżył swoją twarz do mojej wykrzywionej obrzydzeniem.
- Tak, ale nie spodobała się Radzie nasza działalność. A teraz musimy kryć się w dziczy !
- Nie dziwię się, robiliście dużo złego, każdy chce wymazać z pamięci wasze istnienie. Tak naprawdę, każdy żyje z nadzieją, że gnijecie w ziemi ! - splunęłam na niego.
   Otarł ślinę, nawet nie zauważyłam ruchu ręki, która brutalnie starła się z moją twarzą. Uderzenie odrzuciło mi głowę i wydarło z gardła jęk bólu. Poczułam coś mokrego na wardze, gdy skapnęło mi na skulone nogi okazało się czystym szkarłatem. Zakręciło mi się w głowie, do tej pory nie dostałam tak silnego ciosu. Naprawdę go wkurzyłam, ale nie potrafiłam się powstrzymać, otóż kilka lat temu gildia Shado Yosei terroryzowała legalne gildie. Już wtedy porywali niewinnych magów, jednak nigdy nie zdarzyło się to Fairy Tail. Moja gildia jedynie pomagała w odbijaniu zakładników i karaniu mrocznych magów.
- Ty mała suko ! Jak śmiałaś ? Do mnie wielkiego Shina ??
   Moje serce szybciej zabiło, miałam przed sobą maga, który zabił poprzedniego mistrza gildii. Shin zmienił tą gildię na mroczną, za nim wszyscy przeszli na złą drogę. To właśnie przez niego dochodziło do porwań, a czasem nawet to krwawych zabójstw. Bałam się, każdy by się przestraszył, człowieka przede mną, przecież nazywano Krwawym Shinem !
- Wolę zginąć niż oglądać Twoją paskudną gębę ! - powiedziałam z nieskrywaną nienawiścią.
  Na moje drobne ciało spadał grad ciosów,czułam jak tworzą się nowe rany. Nagle ktoś odepchnął Shina ode mnie. Okazało się, że to Lucas. Zaczęli tarzać się pod ziemi, nagle Shin usiadł na Lucasie i chwycił za koszulę.
- Ty przeciwko mnie braciszku? - czyli nie myliłam się, byli rodzeństwem - Oj Lucas, przesadzasz! Wiem, że nie lubisz nikogo krzywdzić, ale ja to lubię, więc musisz się podporządkować ! Jestem twoim starszym bratem, nie masz nikogo poza mną! Nasi rodzice nie żyją. przez takich jak ona . . . Dlaczego, więc ją bronisz? Hmmm? Odpowiesz mi ?
   Zapadła martwa cisza, ci wszyscy, którzy obserwowali całe zdarzenie również zamilkli. Bracia walczyli ze sobą na spojrzenia, w oczach młodszego zauważyłam coś dziwnego. Coś na kształt tęsknoty ? Wszystko to wydawało mi się chore.
- Zejdź ze mnie - poprosił Lucas. Jego brat zerwał się na nogi, a odchodząc do swego namiotu rzucił mi ostre spojrzenie, które mówił, że to jeszcze nie koniec. 
   Lucas podszedł do mnie i usiadł w kucyki. Oderwał od swej koszuli kawał materiału i zaczął ocierać moją krew. Gdy przytknął go do mojej rozciętej wargi syknęłam z bólu. Nie rozumiałam jego, najpierw prowadzi ze mną miłą rozmowę, pozwala mi uważać go za przyjaciela, a następnie przyprowadza mnie do swojego brata jako łup. A teraz? Teraz okazuje mi swą dobroć, która wygrywa z ciemnością, którą chce w niego wpoić brat.
- Czemu to robisz? - pytam.
- Bo nie chcę być taki, jak mój brat. Nie chcę, by zanikły we mnie resztki dobra.
- To dlaczego mnie tu w ogóle przyprowadziłeś ? Bierzesz udział w moim porwaniu, więc jaki ma sens pomaganie mi? Jakakolwiek troska ?
- Nie mogę się sprzeciwić bratu, jest moją jedyną rodziną.
- Kochasz Go?
-Tak. . . - powiedział ze smutkiem - Problem polega na tym, że zbyt bardzo, żeby go opuścić. Nie mogę odejść, bo wtedy już nie będzie istniała nadzieja na uratowanie Shina. Czasami kochamy zbyt bardzo, by kogoś opuścić. Czuwamy przy tej osobie, wierząc, że kiedyś zauważy nas.
-Wiesz, świetnie to rozumiem. Ale w moim przypadku siedem lat było zbyt długie.
-Chodzi o Gajeella, o którym mi trochę opowiadałaś?
-Tak, o niego. Byłam zbyt gwałtowna, gdybym przekazała mu to wszystko inaczej, to iż go kocham. . .
-Nie mów tak, facet był po prostu ślepy - powiedział ze smutnym uśmiechem - Chciałbym spotkać cię w innym czasie i miejscu, Levy. Być może zostaliśmy by parą.
   Zaśmiałam się gorzko. Mówił z sensem, mi też przeszło to przez myśl. W innym czasie mogłabym go pokochać, taka miłość byłaby łatwa, jak oddychanie. Lucas zakończył oczyszczanie moich ran szybciej niż się spodziewałam. Może po prostu, czas tak szybko przy nim leciał ?
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz kłamstwo. Ale ja inaczej nie potrafię.
  Odszedł ze spuszczoną głową, pod drodze kopiąc jakiś kamień, jakby on był wszystkiemu winien. Przypomniało mi się coś, więc zawołałam go szybko.
- Lucas!
  Zatrzymał się i odwrócił na pięcie, za pewnie widział niecierpliwość wymalowaną na mojej twarzy, dlatego szybko podszedł.
-Tak, Levy?
-Wiesz, w jaki sposób chcą poinformować Fairy Tail o tym wszystkim?
-Ahh, taki Hito jest już w Fiore i wywiesza ogłoszenia o twym porwaniu. Drań jet bardzo szybki, statek w porównaniu z nim porusza się tempem ślimaka. Będziemy czekać, aż przypłyną na wyspę i zwabimy ich. Shin zadecyduje co zrobić z twoimi przyjaciółmi.
  Tym razem odszedł już na prawdę, a w mojej głowie zaczęły kreować się czarne scenariusze.

                                       Gajeell  (poszukiwania trwają)


Krążyliśmy po całym mieście przez bite dwa dni. Poleciłem Natsu i Lucy iść w inną stronę, gdy coś znajdą Smoczy Zabójca ma wysłać w powietrze ognistą kulę. Byłem coraz bardziej zdenerwowany, nie znalazłem żadnego śladu, mój węch nic nie pomógł. Zapach Levy zmieszał się z zapachami tysiąca innych ludzi. Traciłem nadzieję, a przecież nie mogłem tego zrobić, bałem się, że będąc sama stanie jej się krzywda. Usiadłem na ławce na małym placyku i schowałem twarz w dłonie. Co ja narobiłem? Czemu od razu za nią nie podbiegłem ? To wszystko mogło się dobrze skończyć, a teraz Levy jest gdzieś sama, nie wiadomo gdzie. Ile bym zrobił, za cofnięcie się w czasie. Gdybym dostał drugą szansę, nie milczałbym tylko przytulił tą słodką i drobną osóbkę, zapewniając, że będę przy niej. Byłbym wstanie ją pokochać, to nie było trudne, była idealna! Nigdy nie chciałem jej kochać, ponieważ nie do pomyślenia była wizja, w której ona odwzajemnia moje uczucia. Czy byłem jej godny? W końcu zraniłem ją już na wstępie naszej "znajomości", pozwoliłem na to by płakała przeze mnie.
  Nagle niebo rozświetliła ognista kula, zerwałem się szybko i zacząłem biec jak szalony. Wbiegłem na Natsu i Lucy, którzy trzymali w ręku jakiś plakat. 
- Znaleźliście coś ? - spytałem z nadzieją.
-Właśnie na to patrzymy - odpowiedziała mi Lucy.
   W jej głosie było słychać niedowierzanie, więc spojrzałem na plakat. Na nim widniał wściekle czerwony napis.

 " Do FAIRY TAIL !
                Mamy waszą niebiesko włosom muszkę, leży spętana w naszym obozie i błaga o pomoc.
Jeśli pragniecie, aby wróciła do was w całości, jak najszybciej przybędziecie na wyspę Kasir z pięcioma milionami klejnotów. Zostawimy dla was pewne znaki, dzięki czemu bez problemu do nas dotrzecie. Mamy nadzieje, że nie długo się zobaczymy."

- Levy, w co ty się wpakowałaś ? - powiedziałem zmartwiony, a zarazem wściekły.

--------------------------------------------------------------------------
Także tego. . . mam nadzieje, że się spodobało ;) 

                            
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz