Music

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 10 - Metalicana

NOOOO w końcu ! Gomena ! Wiem, że zajęło mi to dużo czasu :( Ważne jednak jest to, że mi się udało ! Nevado, mam nadzieję, że nie jesteś za bardzo na mnie zła ^_^. Wiedz, że motywujesz mnie do dalszego pisania ;)


                                           Levy ( Tydzień później )


     Minął tydzień od wyrwania mnie z rąk podłego Shina, dzięki specjalnym maściom od Violi moje rany goiły się szybko, jednak to nic w porównaniu z leczącym dotykiem Wendy, na której brak narzekaliśmy. Na moje szybkie dojście do zdrowia składało się również opieka, którą roztoczył nade mną Gajeell. Nie pozwalał ruszać mi się z łóżka, gdy mówiłam, że nie jestem głodna zaczynał mnie karmić, jakbym była małym dzieckiem.  W sumie, było to słodkie, więc się na to godziłam, w każdym jego geście widziałam to, jak bardzo mnie kocha.
       Była dziesiąta rano, zaczęliśmy się pakować, a tak dokładnie, to on pakował swoje rzeczy i moje, nie pozwalał mi się przemęczać, a przecież większość opatrunków zniknęła, został tylko ten na barku, który czasami mnie pobolewał oraz miałam poprzyklejanych kilka plastrów.
      Właśnie siedziałam na łóżku, a on składał ... tak, składał moje sukienki w kostkę ! Chociaż nie wyglądało to pięknie, liczył się fakt, że próbował. Z uśmiechem oglądałam jego poczynania, urocze były jego starania, dlatego mu nie przerywałam.
- Dałbyś mi jakąś sukienkę ? Nie pokażę się w pidżamie ... - spytałam ze śmiechem.
      Spojrzał na mnie zdziwiony, przejechał spojrzeniem po moim ciele, dopiero uświadomił sobie, że mam na sobie tylko niebieską koszulkę, w której spałam. Koszulkę...o cholera, czemu nie jestem zakryta kołdrą ? Koszulka sięgała do połowy ud, więcej odrywała niż, zakrywała. Jego wzrok zatrzymał się powyżej moich kolan, w jego oczach zobaczyłam pożądanie. W ciągu tego tygodnia jedynie całowaliśmy się, niemal ciągle siedział w moim pokoju, wychodził tylko wtedy, gdy chciałam się przebrać i umyć, przy tym pomagała mi Lucy. Nie zostawał także na noc, wiedział doskonale, że jestem speszona, więc nie naciskał mnie, w żaden sposób nie chciał, bym czuła się zawstydzona.
     Na moich policzkach zakwitły dziewicze rumieńce, ale ty razem nie wycofał się, tylko nadal wbijał we mnie swoje spojrzenie. Zaczął się przybliżać, uklęknął na ziemi tak, że nasze twarze znalazły się dokładnie na przeciwko siebie, nasze nosy dzieliły zaledwie dwa centymetry. Moje serce biło jak oszalałe, ale nie odsunęłam się, chciałam jego bliskości, długo czekałam na niego, dlatego nie potrafiłam sobie odmówić.
     Nasze wargi zetknęły się w czułym pocałunku, jego wargi były przyjemnie ciepłe i wilgotne, zadrżałam, gdy nasze języki zetknęły się niepewnie. Powoli czułam w sobie coraz większą odwagę, ujęłam jego twarz swoje drobne dłonie i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Z jego ust wyrwało się westchnięcie, co jeszcze bardziej mnie podnieciło, wsunęłam swój język do jego ust, splotłam z jego własnym. Sięgnęłam po jego rękę i położyłam na moim udzie, pokazując tym, że daje mu pozwolenie, aby mnie dotykał. Jego dłoń sunęła leniwie po moim ciele, delikatne pieszczoty sprawiły, że zaczęłam szybciej oddychać. W końcu zawędrował do tasiemek moich majtek, jęknęłam przeciągle. Doprowadzał mnie do szału, o czym doskonale wiedział, bo przerwał na chwilę pocałunek, by się zaśmiać. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, Gajeell był tak samo rozgrzany jak ja. Nie kontynuował całowania się, tylko jego dłoń nie poprzestała pieszczot, delikatnie muskał mnie po wewnętrznej stronie ud, które zacisnęłam lekko. Zaczęłam pojękiwać, Gajeel uśmiechnął się chytrze, widać podniecało go to.
-Gajeell, nie mogę już ... - jęknęłam.
    Zlitował się nade mną, przez materiał bielizny dotknął mojego intymnego miejsca, potem wsunął swoje palce pod majtki, kilka jego ruchów sprawiło, że wygięłam się w łuk. W ekstazie wykrzyknęłam jego imię i padłam na łóżko. Gajeell pochylił się nade mną, uśmiechał się słodko, a ja spłoniłam się. Na pewno byłam czerwona na całej twarzy, zamknęłam oczy z zażenowaniem. Jego dłoń -ta, która mnie pieściła dotknęła mojego policzka.
- Przepraszam - szepnął ze skruchą.
- Co?!
- Prze ze mnie czujesz się zażenowana.
- To nie tak! Sama Ci pozwoliłam, nie żałuję tego. - dla podkreślenia słów pokręciłam głową.
- Ale ...
- Po prostu, pierwszy raz coś takiego przeżywam. Jestem dość śmiała, ale jeśli chodzi o coś takiego, no to lipa...
- Nie musisz się mnie wstydzić. Możesz mówić i robić co zechcesz, przy mnie nie musisz się niczego bać.
- Wiem, teraz to wiem.
    Leżeliśmy koło siebie jeszcze przez chwilę, potem poszłam wziąć prysznic, ubrałam się najładniejszą sukienkę jaką miałam i poszliśmy po Natsu i Lucy.

***
   
   Szliśmy razem za rękę przez korytarz hotelu, kiedy wpadliśmy na całujących się Natsu i Lucy, o mało nie zbijając ich tym z nóg. Gajeell i ja stanęliśmy jak wryci, nasze stopy wrosły w podłogę. Zażenowani Natsu i Lucy wbili wzrok w podłogę, nie puszczając przy tym swych dłoni. Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale cieszył mnie ten widok.
- Co wy tacy spłoszeni ? Hę? - spytałam ze śmiechem.
Pierwsza odezwała się Lucy.
- No bo, wczoraj powiedzieliśmy sobie prawdę ...
-... udzielił nam się nastrój - dokończył rozbawiony już Natsu.  Lucy szturchnęła go łokciem w brzuch, biedak skulił się z bólu.
- Ehh, czy musimy się tłumaczyć ? - spytała rozdrażniona blondynka.
- Nikt wam nie każe, ale radzę się pospieszyć, za pięć minut odpływa statek.
    W czwórkę ruszyliśmy do portu, czekała nas długa podróż powrotna do domu, do przyjaciół z kochanego Fairy Tail.
   W końcu znaleźliśmy się na statku, Gajeel lekko pozieleniał, dlatego w czasie naszej podróży wtulałam się w niego. W końcu kazałam mu położyć głowę na moich kolanach, rytmicznie przeczesywałam jego włosy, dzięki temu oddychał spokojniej, nie wyglądał na chorego.
- Jesteś cudowna, nawet choroba lokomocyjna z Tobą przegrywa.
  Uśmiechnęłam się do niego z czułością, miałam go pocałować, gdy nagle zrobiło się ciemno. Czyżby zaćmienie słońca? Nim spojrzałam w niebo, usłyszałam spanikowane krzyki pasażerów statku, kobiety uciekały z przerażeniem pod podkład.
   Gdy uniosłam swe spojrzenie ku górze ujrzałam coś dziwnego, było czarne i ogromne...
- Gajeell ! - potrząsnęłam go za ramię, szybko otworzył oczy.
   Usiadł i również spojrzał w niebo, w jego oczach ujrzałam strach, a zarazem zachwyt.
- Co to jest ? - spytałam przestraszona.
- To smok !
    Zwierzę zapikowało, leciało prosto na nas, sama na własne oczy przekonałam się, że to smok. Zobaczyłam czarny pysk, który rozwarł się ukazując ogromne, wyglądające na bardzo ostre, kły. Jego łuski odbijały światło jak metal. Czekaj ...metal ?
- Levy ... To Metalicana ! No nie wierzę! - wykrzyknął zachwycony, mina mu zrzedła, gdy smok wyciągnął w naszą stronę szpony.
    Gajeell objął mnie szybko, w razie, gdyby miało mi się coś stać. Smok nie zwalniał, nie wyglądało na to, że wpadł do nas z przyjacielską wizytą. Rozwarł swe szpony i szybko złapał w nie naszą dwójkę, błyskawicznie uniósł się w powietrze, krzyknęłam przerażona. Gajeell spojrzał na mnie, w jego oczach widziałam zdziwienie.
- Boję się - szepnęłam.
- Nie bój się, cokolwiek się stanie, gdy wylądujemy, ochronię cię. - powiedział ze stanowczością w głosie.
   Coraz słabiej słyszałam krzyki przerażonych Natsu i Lucy, przywarłam do mojego ukochanego i czekaliśmy, na to, co nowego przyniesie nam przewrotny los. Unosiliśmy się coraz wyżej, zamknęłam oczy, bałam się, że w pewnym momencie smok wypuści nas, abyśmy roztrzaskali się na ziemi. Nie wiem ile czasu minęło, cały czas trzęsłam się ze strachu, przed tym, co nas czeka. Najbardziej bałam o Gajeella, co szykowało dla niego Metalicana.




poniedziałek, 3 listopada 2014

MOI DRODZY !

Wiem, że rozdziały pojawią się rzadko, ale to przez naukę ! Liceum to ... ahhh szkoda gadać  ;__; Kolejny rozdział pojawi się w tym tygodniu, albo najpóźniej 11 listopada ! GOMENA SAI ! Obiecuję, że to nadrobię, może nawet dwa rozdziały wstawię ;))) Na przeprosiny śliczne obrazki ! *____*




                       
 



                                             

      



ONI SĄ UROCZY !!!