Music

sobota, 6 września 2014

Rozdział 4 - Zasadzka

Tak smutno... tak smutno :( Nie ma po was żadnego śladu :(((((( To nie znaczy, że nie będę pisać ;)
Liczę na was <3

                                          Levy

    Nie wiem ile godzin minęło. . . Czy może to był dzień, dwa lub tydzień? Nawet jeśli minąłby rok nie zauważyłabym tego, teraz moje serce było daleko. Nie wiedziałam czym jest czas. . . nie zdawałam sobie sprawy, z tego co mnie otacza. Być może uznano by, że przesadzam. Ale jeśli ktoś naprawdę kogoś kochał, mocno z całego serca tak, iż nie wiedział czym jest oddychanie ... myślę, że istniało wielu takich, którzy czuli podobnie. Z każdą przebytą milą czułam rozdzierający ból, jakby część mnie umierała bezpowrotnie w wielkich męczarniach. Nie byłam wstanie określić, czy kiedyś ten ból minie. . . Może okaże się zbyt silny by go stłumić w sobie, ukryć głęboko w podświadomości . . . Możliwie to jest? Nie mam zielonego pojęcia, co się teraz ze mną stanie.

    Statek przybił to portu wyspy Kasir, wcześniej nie wyglądałam z pokoju, w którym na czas podróży człowiek mógł się zrelaksować. Teraz wzięłam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z ogromnego statku na jeszcze większą wyspę. Gdy wychodziłam na brzeg oślepiło mnie słońce, przed moimi oczyma ukazał się raj, po plaży chodzili roześmiani ludzie, szczęśliwe rodziny. . . szczęśliwe pary. Poszłam dalej, było gorąco. . . teraz żałowałam zakupu samych długich spodni, nie przewidziałam, tego iż znajdę się na tropikalnej wyspie, gdzie jest taki upał. Im dalej wchodziłam na piasek, tym bardziej wyspa Kasir mnie oczarowywała swym pięknem. Czemu nigdy tu nie popłynęłam ? Za pewne, dlatego, że nigdy nie ośmieliłam bym się wydać tyle pieniędzy na raz. Tyle klejnotów na jeden rejs i nie miałam już na powrót, z czego akurat się cieszyłam. Nie będzie mnie kusił powrót do Fiore . . .  ani do Magnolii.
    Najpierw pomyślałam nad tym w co się ubiorę, uciekając wzięłam torbę, w której było upchniętych kilka sukienek, a nawet strój kąpielowy. . . " Jakby ktoś to zaplanował " - westchnęłam w duchu. Znalazłam przebieralnie, które było równomiernie rozstawione na plaży. W każdej chwili wycieczkowicze mogli zmieni swoje kreacje, tak też robili. Piękne kobiety wchodziły w barwnych sukienkach do przebieralni, a wychodziły w seksownych strojach kąpielowych. Za nimi podążali mężczyźni ustawieni za pięknościami sznurkiem. Patrzałam na nie z zazdrością - " Nigdy nie będę nawet w połowie tak seksowna jak one " - żal ściskał mi gardło " Gajeell pewnie pragnie silnej i pięknej kobiety, nie takiego kogoś jak ja". Znowu zbierało mi się na płacz, teraz wszystko potrafiło wytrącić mnie z równowagi.
   Wzięłam się w garść i wskoczyłam do przebieralni, wybrałam jedną z pięciu sukienek jakie miałam przy sobie. Spojrzałam na siebie w lustrze krytycznym wzrokiem ...Sukienka była żółta, bo w tym kolorze było mi najlepiej, upięłam włosy i wsunęłam w nie spinkę z kwiatkiem.
- Ciekawe, czy bym spodobała się jemu ? - szepnęłam cicho do siebie.


 

Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo przejmuję się swym wyglądem skoro go tu nie ma. Z ciężkim sercem wyszłam na zewnątrz, kilka młodzieńców zwróciło swe twarze w moim kierunku, zarumieniłam się, przez co spoglądali na mnie z jeszcze większym zainteresowaniem. Szybko więc udałam się do pięknie wyglądającego hotelu, był cały zrobiony z białego kamienia, w którym można było się przejrzeć. Miał bardzo duże okna, dzięki czemu było widać jasne i luksusowe wnętrze. Skierowałam się do wejścia, szklane drzwi otworzyła mi obsługa, hol był utrzymany w jasnym błękicie i delikatnej czerwieni. Szybko chciałam wynająć pokój, ale obawiałam się, że może mnie na to nie stać, w końcu samo przepłyniecie statkiem było strasznie drogie.
- Dzień dobry - powiedziałam do mile wyglądającej portierki, która jak głosiła plakietka miała na imię Viola.
- Witam. Jak podoba się panience nasz hotel ?
   Viola była dobrze wychowana i miła.
- Jest piękny. . . Jestem ciekawa jak wygląda przykładowy pokój - odrzekłam.
- Jak pani zainteresowana ? - Nie przymuszała mnie jako klientkę. Bardzo mi się to podobało.
- Hmm. . . Ile kosztuje jeden nocleg? - spytałam w sercu błagając, aby cena nie była zbyt wysoka.
- Jeden nocleg to równe 100 klejnotów.
- Jak to ? Tylko tyle - osłupiałam - Przecież sam rejs jest taki drogi.
- I właśnie o to chodzi. Wystarczy, że ceny biletów są wysokie.
- Więc biorę ! - powiedziałam z radością, chociaż tu los się do mnie uśmiechnął.
   Po kilku godzinach wyszłam na plażę, obserwowałam bawiących się ludzi, czasami wydawało mi się, że wśród rozbawionego tłumu widzę moich przyjaciół. Łzy stanęły mi w oczach, przystanęłam tam, gdzie ku górze pięły się tropikalne rośliny, a na ich tle odbijały się kolorowe ptaszki. Zrobiłam parę kroków w głąb gęstwiny, gdy nagle zatrzymał mnie męski głos.
- Niebezpiecznie tak samemu wchodzić w głąb wyspy. To wręcz zabronione, nikt nie wychodzi sam poza obręb plaży. Jedynie z doświadczonym przewodnikiem.
   Odwróciłam się, przede mną znalazł się młody mężczyzna, zaledwie dwudziestoletni. . . Jego twarz okalały złote fale, a na pierwszy plan wysuwały się soczyście zielone oczy.
 


- A więc, może znasz jakiegoś przewodnika ? - spytałam.
- Tak się składa, że ja nim jestem, ale dzisiaj mam wolne. Jeśli jednak, tak piękna dziewczyna jak Ty, zechce pójść na spacer, to przyjemnością, się nią zaopiekuję - powiedział z dość flirciarskim tonem.
- Wiesz, chyba skorzystam z twojej propozycji - posłałam do niego uśmiech, ale szybko przypomniałam sobie o Gajeellu i na mojej twarzy pojawił smutek.
- Co się stało ? - spytał zmartwiony.
- To dość skomplikowane. . .
- Heh, chodź na spacer, te widoki potrafią rozchmurzyć każdego - uśmiechnął się promiennie i wyciągnął do mnie rękę - A tak w ogóle jestem Lucas, a Ty piękna?
   Pierwszy raz ktoś zobaczył we mnie coś innego, niż małą, bezradną dziewczynę, którą za każdym razem, ktoś musi ratować z opałów. Widział we mnie kobietę , godną zainteresowania przystojnego mężczyzny.
- Levy, jestem Levy - odpowiedziałam na jego uśmiech.
  Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam na przód, szybko do mnie dołączył.
- Co to znak na twych plecach ? - był autentycznie zaciekawiony.
    Przystanęłam by mógł się przyjrzeć, chodziło mu o znak Fairy Tail, który miałam na łopatce. To jedyne co mi zostało po tych kilku nastu latach w gildii.
- To znak mojej gildii. . .
- Jesteś magiem ? - spytał podekscytowany.
- Tak, magiem Fairy Tail, a przynajmniej byłam. . .
- Fairy Tail, ta co teraz jest najsilniejszą gildią Fiore ? I dlaczego byłaś ? Co się stało ?
- Odeszłam - w moich oczach stanęły łzy - Dlatego tu jestem, uciekłam jak najdalej potrafiłam.
- Dlaczego?
    Spojrzałam na piękne rośliny i także zwierzęta chowającego się między liśćmi. Chciałam zapomnieć o tamtym życiu, rozpocząć nowe, bo to jedynie może mi pomóc uratować siebie. Czy mam powiedzieć, że mam złamane serce ?
- Hej, możesz mi powiedzieć, jestem dobry w słuchaniu ludzi - powiedział słodko.
- Powiedziałam komuś kilka rzeczy, które mnie męczyły bardzo, bardzo długo - westchnęłam.
- Aha, rozumiem, to pewnie chodzi o jakiegoś faceta ?
- Dokładnie - pogratulowałam mu domyślności.
  Szliśmy dalej, opowiedziałam mu o moim upokorzeniu i o bólu jaki odczuwałam. Słuchał mnie uważnie z współczuciem , nie rozumiem za bardzo, czemu tak się na niego otworzyłam. Nie wiem, ile czasu minęło, rozmawialiśmy potem jeszcze o naszych zainteresowaniach. Okazało się, że również sporo czyta, jednak jak powiedziałam jaką bibliotekę miałam w swoim mieszkaniu, wymiękł.  Kilka razy się uśmiechnęłam, na co on opowiadał mi tym samym. Nagle zorientowałam się, że niebo pociemniało, gdy wyszliśmy na coś , co przypominało polankę.
- Chyba musimy wracać - powiedziałam i ruszyłam w drogę powrotną, ale zorientowałam się, iż idę sama. Stanęłam w połowie drogi do linii drzew, odwróciłam się i zobaczyłam jak stoi nadal w tym samym miejscu, ze spuszczoną głową. Wydawał mi się smutny, więc podeszłam do niego.
- Lucas, idziemy już, zaraz zapadnie noc i jestem zmęczona.
- Nigdzie nie pójdziesz, złotko - powiedział jakiś głos złowieszczym tonem.
   Z lasu wyłonił się mężczyzna podobny do Lucasa, tyle, że wyglądał na starszego i miał krótko przystrzyżone włosy. Zieleń jego oczu przysłaniała szara mgła, a twarz wykrzywiał okrutny uśmiech.
- Dobra robota Lucas, twój urok znowu nas nie zawiódł. - zaśmiał się i zaczął mnie okrążać jak jakieś bydle na sprzedaż - Ładna. . . oo i co ja widzę, znak Fairy Tail !!!! Brawo, udało ci się lepiej niż zawsze, za nią dostaniemy bardzo duży okup. Już ja znam te legalne gildie, a tym bardziej Fairy Tail, za nic nie pozwolą, aby coś się stało ich muszce.
- Lucas, o co chodzi ? - spytałam drżącym głosem.
- Przepraszam Levy -  odsunął się w cień. Za drzew wyszło pięciu facetów, zrobiłam krok w tył z zamiarem ucieczki. Jednak ten blondyn wyciągnął ręce przed siebie i krzyknął.
- Paraliż!
  Nagle skamieniałam, nie mogłam ruszyć chociażby palcem. Już wiedziałam co się dzieje, zostałam oszukana i wprowadzona w pułapkę ciemnej gildii dla okupu.
- Zwiążcie ją chłopcy.
   Godzinę później byłam przywiązana do drzewa, w ich obozie w głębi wyspy. Próbowałam się oswobodzić, ale więzy były mocne. Nie robili tego pierwszy raz.
- Już nie długo my dostaniemy kasę. . . Twoi ziomkowie tu przypłyną i zajmiemy się nimi !
   Źle widziałam moją przyszłość, i martwiłam się o moich przyjaciół. Co jeśli te zbiry w jakiś sposób znajdą moich przyjaciół i przekażą wiadomość, że jestem przytrzymywana ?
-Gajeell - szepnęłam, chciałam, żeby mnie słyszał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz