A więc lecimy... Oto pierwszy rozdzialik dla was :* Życzę miłego czytania :)Jak na razie piszę o moim ulubionym paringu, ale jeśli oczywiście zechcecie abym pisała o innych to piszcie w komentarzach :3
Levy
Przetarłam swoje złote oczy, nie wiele brakowało, abym zasnęła na siedząco. Walczyłam ze zmęczeniem od kilku ładnych godzin, ale ono nie odpuszczało. Jednakże sen nie mógł mnie pokonać ze względu na moich przyjaciół z Fairy Tail.
Levy
Przetarłam swoje złote oczy, nie wiele brakowało, abym zasnęła na siedząco. Walczyłam ze zmęczeniem od kilku ładnych godzin, ale ono nie odpuszczało. Jednakże sen nie mógł mnie pokonać ze względu na moich przyjaciół z Fairy Tail.
Dzisiaj świętowali zwycięstwo nad Sabertooth oraz innymi
gildiami. Wszystkie gildie, czy też zwyczajni cywile ujrzeli na własne oczy, że to nasza gildia jest najlepsza. Nie chodzi tu tylko o siłę, ale i o więzi jakie nas łączą. Przecież ile razy na nich się opieraliśmy, to nasi towarzysze dodają sił, niezbędnych do pokonania przeciwnika.
Porywczy jak zawsze Nastu wykazał się walcząc ze Stingiem i Rogue, dzięki czemu chyba już nikt nie miał wątpliwości, co do magicznych zdolności Smoczych Zabójców. Tak
samo Gajeell. No właśnie ... w czasie jego potyczki z Smoczym Zabójcą
Rogue wychodziłam z siebie. Z bijącym od emocji sercem dopingowałam mu
żarliwie. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo się o
niego bałam. Czy chociaż przez ułamek sekundy obraz mojej osoby pojawił się w jego głowie?
Zaraz po zwycięstwie wszyscy się spotkali na arenie, nawet ku mojemu zdziwieniu pojawiły się inne gildie, aby nam pogratulować. Do baru wynajętego przez Fairy Tail, przyszły bliźniacze smoki, w oczach których już nie było widać wrogości. Zaskakujące było również pojawienie się Lyona, oraz innych członków Lamia Scale. Zdziwił mnie fakt, że pojawiła się również Kagura, która doznała wielu ran w czasie pojedynku z Erzą i Minervą. Widocznie ona i Erza pogodziły się, odnajdując w sobie bratnie dusze. Cóż nie dziwiło mnie to aż tak bardzo, w końcu okazało się, że Erza uratowała Kagurę, gdy ta była małą dziewczynką. Jednak martwiłam się, ponieważ nie potrafię sobie wyobrazić, że Kagura wybaczy Jellalowi, mimo, że zostały wyjaśnione pewne sprawy związane ze śmiercią Simona, brata Kagurci.
Moje rozmyślania przerwała Lucy, która usadowiła się na ławce tuż obok mnie. Do tej pory siedziałam sama, dziwię się, że mnie zauważyła - w końcu ta ławka stała w zaciemnionym rogu sali. W dodatku zostałam przysłonięta przez filar.
- Levy-chan … Czemu nie bawisz się z nami ? – powiedziała Lucy, która zawsze miała dla każdego dobre słowo.
- Wiesz, co Lutka? Nie mam siły … Zmęczona jestem.
Tak bardzo mi było głupio, Lucy i reszta, którzy walczyli przez tyle dni, odnieśli tyle ran, byli wstanie się bawić, tańczyć i pić ! Ich energia była zaraźliwa, jednak widocznie na mnie nie przeszła. Przecież tylko kibicowałam, w nerwach oglądałam pojedynki. Może gwałtowne uczucia i emocje były powodem mojego zmęczenia. Wendy, która jest dzieckiem, ma w sobie tyle siły co nie jeden mężczyzna. A ja ?Ja tu nie pasuje… Sam Gajeell pewnie dobrze to rozumie, dlatego nie zwraca na mnie większej uwagi. Zawsze sprawiałam tylko problemy, na Wyspie Terojima sam musiał walczyć, kazał mi uciekać, mimo, że byłam jego partnerką nie miałam mu jak pomóc.
- Levy… Levy ?
Spojrzałam na Lucy, musiała coś do mnie mówić od dłuższego czasu, a teraz spoglądała mi w oczy ze zmartwieniem.
- Możesz mnie zostawić ? Przepraszam, ale dzisiaj nie nadaje się do towarzystwa. Idź, baw się !
Spojrzała na mnie z po wątpieniem, ale zerwała się z ławki. Zaledwie wyszła z cienia, a Natsu złapał ją za nadgarstek i pociągnął do hałaśliwego, ale dobrze bawiącego się tłumu.
Przed oczami zlewały mi się sylwetki ludzi, którzy od lat byli dla mnie jak rodzina. Jako mała dziewczynka trafiłam do gildii, podobno zostałam porzucona przed jej drzwiami. Miałam zaledwie dwa … trzy lata? Makrov przygarnął mnie i wychował jak własną córkę, niedługo potem do Fairy Tail dołączył Jet i Droy. Stali się dla mnie starszymi braćmi… A teraz nawet oni o mnie zapomnieli. Pewnie myślą, że zaszyłam się w pokoju hotelowym z jakąś książką, którą udało mi się kupić w stolicy. Prawdą było to, że od momentu, gdy coraz bardziej zaczęło mi zależeć na Gajeell’u , tym gorzej działo się w moim życiu. Postronny obserwator nie zauważył by żadnych zmian, ba, nawet nikt z gildii nie zauważył, że coś się ze mną dzieje. Zerknęłam zza filaru, skryłam się w jego cieniu obserwując jego wysoką i pięknie umięśnioną sylwetkę, opadające na plecy czarną, gęstą falą włosy i kolczyki w wielu miejscach, które odbijały światła lamp gazowych. Tak bardzo się ode mnie różnił, był odważny, nieustraszony i bardzo silny. To był by cud, gdyby się mną zainteresował chociaż na minutę.
- Gajeell – szepnęłam w przestrzeń. Jednak teraz żałuję, że wypowiedziałam jego imię na głos.
Głupia zapomniałam, że jako Smoczy Zabójca ma słuch bardzo wyczulony. Słysząc swoje imię odszedł dwa kroki od „Smoczej Zgrai” i popatrzył w moją stronę. Serce zabiło mi mocniej w piersi, szybko skryłam się za filarem. Boże niech tylko nie podchodzi – pomyślałam – Co ja mu niby powiem?
- Cześć mała.
Usłyszałam ten wspaniały, potężny głos tuż za sobą i zamarłam sparaliżowana.
- Hmmm… Czemu się chowasz… Nie przyjdziesz się bawić ?
- Po co ? – wyrwało mi się – Na co ja komu potrzebna, nikt nie zauważył mojej nieobecności.
Us łyszałam jego szybkie kroki, sekundę później był tuż przede mną i opierał się ręką o filar, tuż nad moją głową.
- Mała… marudzisz. To do Ciebie nie podobne ! Zawsze jesteś taka radosna !
Mała… Mała… Mała… Tym tylko dla niego jestem, małą radosną dziewczynką, która lata z książkami i do wszystkich się uśmiecha.
- A ty co?! Niby tak dobrze mnie znasz ?! – krzyknęłam mu prosto w twarz i zaraz tego pożałowałam.
Gajeell spojrzał na mnie z żalem, odwrócił się i odszedł tak jakby mnie w ogóle nie było.
Co ja zrobiłam ? Mogłam normalnie się do niego odezwać !
Zaraz po zwycięstwie wszyscy się spotkali na arenie, nawet ku mojemu zdziwieniu pojawiły się inne gildie, aby nam pogratulować. Do baru wynajętego przez Fairy Tail, przyszły bliźniacze smoki, w oczach których już nie było widać wrogości. Zaskakujące było również pojawienie się Lyona, oraz innych członków Lamia Scale. Zdziwił mnie fakt, że pojawiła się również Kagura, która doznała wielu ran w czasie pojedynku z Erzą i Minervą. Widocznie ona i Erza pogodziły się, odnajdując w sobie bratnie dusze. Cóż nie dziwiło mnie to aż tak bardzo, w końcu okazało się, że Erza uratowała Kagurę, gdy ta była małą dziewczynką. Jednak martwiłam się, ponieważ nie potrafię sobie wyobrazić, że Kagura wybaczy Jellalowi, mimo, że zostały wyjaśnione pewne sprawy związane ze śmiercią Simona, brata Kagurci.
Moje rozmyślania przerwała Lucy, która usadowiła się na ławce tuż obok mnie. Do tej pory siedziałam sama, dziwię się, że mnie zauważyła - w końcu ta ławka stała w zaciemnionym rogu sali. W dodatku zostałam przysłonięta przez filar.
- Levy-chan … Czemu nie bawisz się z nami ? – powiedziała Lucy, która zawsze miała dla każdego dobre słowo.
- Wiesz, co Lutka? Nie mam siły … Zmęczona jestem.
Tak bardzo mi było głupio, Lucy i reszta, którzy walczyli przez tyle dni, odnieśli tyle ran, byli wstanie się bawić, tańczyć i pić ! Ich energia była zaraźliwa, jednak widocznie na mnie nie przeszła. Przecież tylko kibicowałam, w nerwach oglądałam pojedynki. Może gwałtowne uczucia i emocje były powodem mojego zmęczenia. Wendy, która jest dzieckiem, ma w sobie tyle siły co nie jeden mężczyzna. A ja ?Ja tu nie pasuje… Sam Gajeell pewnie dobrze to rozumie, dlatego nie zwraca na mnie większej uwagi. Zawsze sprawiałam tylko problemy, na Wyspie Terojima sam musiał walczyć, kazał mi uciekać, mimo, że byłam jego partnerką nie miałam mu jak pomóc.
- Levy… Levy ?
Spojrzałam na Lucy, musiała coś do mnie mówić od dłuższego czasu, a teraz spoglądała mi w oczy ze zmartwieniem.
- Możesz mnie zostawić ? Przepraszam, ale dzisiaj nie nadaje się do towarzystwa. Idź, baw się !
Spojrzała na mnie z po wątpieniem, ale zerwała się z ławki. Zaledwie wyszła z cienia, a Natsu złapał ją za nadgarstek i pociągnął do hałaśliwego, ale dobrze bawiącego się tłumu.
Przed oczami zlewały mi się sylwetki ludzi, którzy od lat byli dla mnie jak rodzina. Jako mała dziewczynka trafiłam do gildii, podobno zostałam porzucona przed jej drzwiami. Miałam zaledwie dwa … trzy lata? Makrov przygarnął mnie i wychował jak własną córkę, niedługo potem do Fairy Tail dołączył Jet i Droy. Stali się dla mnie starszymi braćmi… A teraz nawet oni o mnie zapomnieli. Pewnie myślą, że zaszyłam się w pokoju hotelowym z jakąś książką, którą udało mi się kupić w stolicy. Prawdą było to, że od momentu, gdy coraz bardziej zaczęło mi zależeć na Gajeell’u , tym gorzej działo się w moim życiu. Postronny obserwator nie zauważył by żadnych zmian, ba, nawet nikt z gildii nie zauważył, że coś się ze mną dzieje. Zerknęłam zza filaru, skryłam się w jego cieniu obserwując jego wysoką i pięknie umięśnioną sylwetkę, opadające na plecy czarną, gęstą falą włosy i kolczyki w wielu miejscach, które odbijały światła lamp gazowych. Tak bardzo się ode mnie różnił, był odważny, nieustraszony i bardzo silny. To był by cud, gdyby się mną zainteresował chociaż na minutę.
- Gajeell – szepnęłam w przestrzeń. Jednak teraz żałuję, że wypowiedziałam jego imię na głos.
Głupia zapomniałam, że jako Smoczy Zabójca ma słuch bardzo wyczulony. Słysząc swoje imię odszedł dwa kroki od „Smoczej Zgrai” i popatrzył w moją stronę. Serce zabiło mi mocniej w piersi, szybko skryłam się za filarem. Boże niech tylko nie podchodzi – pomyślałam – Co ja mu niby powiem?
- Cześć mała.
Usłyszałam
- Hmmm… Czemu się chowasz… Nie przyjdziesz się bawić ?
- Po co ? – wyrwało mi się – Na co ja komu potrzebna, nikt nie zauważył mojej nieobecności.
Us
- Mała… marudzisz. To do Ciebie nie podobne ! Zawsze jesteś taka radosna !
Mała… Mała… Mała… Tym tylko dla niego jestem, małą radosną dziewczynką, która lata z książkami i do wszystkich się uśmiecha.
- A ty co?! Niby tak dobrze mnie znasz ?! – krzyknęłam mu prosto w twarz i zaraz tego pożałowałam.
Gajeell spojrzał na mnie z żalem, odwrócił się i odszedł tak jakby mnie w ogóle nie było.
Co ja zrobiłam ? Mogłam normalnie się do niego odezwać !
Oryginalne, czytam dalej... --->
OdpowiedzUsuńDziękuję ! Mam nadzieję, że i dalsze rozdziały się spodobają ;)
OdpowiedzUsuńZatem tak - co się tyczy pierwszego rozdziału - szybko wprowadzasz w akcję, co się bardzo ceni. Od początku coś się dzieje, nie zanudzasz przydługawymi opisami, jak na przykład Twój pewien kolega... ;) :P
OdpowiedzUsuńTak, dobrze tworzysz psychikę postaci - typowe zachowanie dziewczyny i chłopaka. A to jeden z kluczy do sukcesu!
Także, dziękuje :D Staram się :3
Usuń