Music

sobota, 6 września 2014

Rozdział 3 - Ucieczka

Hejka, wpykam trzeci rozdziałek specjalnie dla was! Proszę zostawiać komentarze, swoje opinie i wrażenia, w nich zawarte. Tak bardzo jestem ciekawa, co myślicie o moim pisaniu. A więc tak będzie tak, że czasami będzie również z perspektywy Gajeella, mam nadzieję, ze to dobry pomysł! Piszę jak szalona, aby wzbudzić jakiekolwiek uczucia w waszych sercach !  Kocham i pozdrawiam!                                             
                                          Gajeell


    Stałem jak wryty w podłogę, sam nawet nie wiem ile czasu. Absolutnie nie spodziewałem się takich słów od Levy, w końcu nigdy też nie dawała mi żadnych znaków, z których mógłbym coś wywnioskować. A teraz ona uciekała do pokoju z płaczem, bo musiałem być taki natarczywy, tak bardzo chciałem wiedzieć co ją trapi. Przecież, nigdy nie siadywała sama przy stole, w dodatku tak daleko od innych. To oczywiste, że trochę się zmartwiłem i zacząłem wypytywać Levy, chciałem jej pomóc. Ale skąd miałem wiedzieć, że wyjdzie z tego taka wielka sprawa? Nigdy nie chciałem zranić ludzi z Fairy Tail, obiecywałem sobie to, kiedy doszedłem do gildii, po przykrej sprawie z Phantom Lord. Ale nieświadomie zrobiłem coś, co będzie trudno naprawić, być może Levy nie będzie chciała mnie widzieć. W głowie nadal brzęczały mi jej słowa : "Potrzebuję cie bardziej niż kogokolwiek innego na świecie!  Nikt nie jest wstanie zapełnić pustki w mym sercu... prawda jest taka, że Cię kocham." Dziwił, mnie jednak pewien fakt... Jak Levy mogła mnie pokochać? Przecież nigdy nie byłem na nią jakoś specjalnie otwarty, oraz wyrządziłem jej sporo krzywdy. W ogóle, jak to jest, że taka wspaniała i mądra dziewczyna, poczuła do mnie coś innego niż nienawiść. Kto by się spodziewał, że taka drobna i bezbronna osóbka pokocha, mnie... zwykłego drania? Nie mogłem pozwolić na to by cierpiała, nie mogłem wytrzymać, gdy tak strasznie płakała przede mną. W moim sercu zrodził się głęboki żal do samego siebie, mogłem przecież na początku odezwać się do niej normalnie, nie widzieć jej wyrazu twarzy.
     Poczucie winy bardzo mnie przytłoczyło, znowu zraniłem tą osobę, która była taka niewinna, taka krucha. Co ze mną się działo? Co ze mną nie tak? Chwyciłem się za głowę i odchyliłem do tyłu, gdy patrzałem na sufit, ktoś do mnie podszedł. Myślałem, że to może Levy... Naprzeciwko mnie stała Lucy, która była przyjaciółką Levy i chyba najbardziej ją znała.
- Wiesz, że nie chciałem, aby do tego doszło? Wiesz, prawda?
- Gajeell'u ... to nie jest twoja wina... widzę, jak bardzo się tym przejmujesz. Ale to także nie jest wina Levy. Teraz trzeba czekać, aż rany się zagoją na tyle, że będzie w stanie na Ciebie patrzeć. To nie było dla niej łatwe... tak to wszystko powiedzieć. Nigdy nie jest łatwo, człowiek skrywa w sobie te uczucia, ukrywa przed całym światem to, że obdarzyła drugiego człowieka, czymś tak pięknym jak miłość. W wielu wypadkach dzieję się tak, iż te uczucia zostają na zawsze tajemnicą. Uczucie Levy do Ciebie było zbyt silne, aby je przytrzymać na uwięzi. Tak też się dzieje...serce przyjmuję nad nami kontrolę, a ono nie myśli racjonalnie. Boję się, że Levy teraz może zrobić coś lekkomyślnego, mimo, że to do niej nie podobne.
- Niby co? - wybuchłem.
- Tego nie wiem... Może będzie chciała odejść z gildii...
- Nawet tak nie mów !
- Przepraszam, nie powinnam wyciągać takich wniosków, ale chcę, abyś z daleka ją pilnował. Możesz to zrobić?
- Zgoda...
    Lucy odeszła do reszty magów, którzy znowu zaczęli się bawić. Usiadłem na najbliższej ławce i patrzałem na odchodzącą Lucy, której słowa wytraciły mnie jeszcze bardziej z równowagi.





- Oj Levy, Levy... Proszę Cię, nie rób nic głupiego... Tak bardzo przepraszam. - wyszeptałem do siebie, mając nadzieje, że mnie usłyszy.

                                    Levy  


   Uciekałam ze wstydem oraz wielkim żalem... Nie chciałam opuszczać bliskich, ale nie byłam w stanie być tak bardzo blisko Gajeella. Serce tłukło mi w piersi od niepowstrzymanych emocji. Biegłam przed siebie, chciałam gdzieś się zaszyć i na chwilę nie myśleć, jak bardzo się upokorzyłam, nie tylko przed Fairy Tail, ale i innymi gildiami.
      Było ciemno i zimno, mimo, że było lato... Po prostu czułam, jakby uleciało ze mnie całe ciepło. Był wieczór, więc prawie wszystkie sklepy pozamykano. Jak najszybciej musiałam znaleźć jakieś schronienie, nie wiadomo, kto się kręci po takich ciemnych uliczkach. Po dwu godzinnym marszu doszłam do jakiejś przystani,  gdzie wynajęłam najtańszy pokój, żeby nie zwracać na siebie uwagi.
W myślach układałam plan mojego zniknięcia, z samego rana pójdę do portu i wejdę w pierwszy lepszy statek ... Jednak muszę jeszcze załatwić sobie jakieś inne ubrania, w tych za bardzo rzucałam się w oczy.
Spojrzałam na ciemne niebo, nie wiem dlaczego, ale dzisiaj nie widziałam żadnych gwiazd, jedynie samotny księżyc. Westchnęłam i położyłam się, jutro czeka mnie pierwszy dzień bez niego, od jutra będę próbowała o nim zapomnieć. Tak będzie najlepiej... Byłam strasznie zmęczona, więc zasnęłam bardzo mocno, mimo, że czułam niepokój i wielki strach przed samotnością.
  
***

     Słońce wpadało przez okno, raziło mnie w oczy, przez chwilę nie widziałam niczego... Przetarłam oczy,  w promieniach zobaczyłam postać Gajeella, który powoli się do mnie zbliżał.
- Wróć do mnie Levy... Nie możesz tak odejść, nie możesz mnie zostawić z tymi słowami.
  Chwycił mnie w pasie, jego dłoń znalazła się na moim policzku i delikatnie zjechała po szyji, dotarła do tali i znowu zaczęła swoją wędrówkę ku górze. Cała się rozpływałam w jego objęciach, czułam jego oddech na szyji, nie całował mnie jedynie leciutko muskał, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Gdy miał mnie pocałować, nagle się oddalił... Szedł szybko w tył, wyciągnęłam ku niemu bezradnie ręce, prosząc by nie odchodził.
- Nie... Gajeell... nie odchodź!
     Nagle obudziłam się z płaczem, cała dygocząc na ciele. 
- Nie! - krzyknęłam rozpaczliwie.
    Ciągle widziałam jego twarz, sen wydawał się taki prawdziwy, jednak nie wiedziałam, czy wliczyć go kategorie pięknych snów. Jak dla mnie to był koszmar, tak bardzo pokazywał, że Gajeell nigdy nie będzie mój.


 

    Zebrałam wszystko to, co przy sobie miałam, bardzo się cieszyłam, że na czas igrzysk magicznych wzięłam ze sobą dużą część moich oszczędności. Wypisałam się z przystani i zapłaciłam za pobyt, natychmiast ruszyłam kupić nowe ubrania.  Weszłam do jednego z wielu sklepów miasta Fiore, znalazłam tam wygodne, wysokie buty na płaskim obcasie, upolowałam również kilka par spodni i bluzek. Jednak najbardziej spodobał mi się zakup karminowej peleryny, która sięgała mi do kostek.
Kupiłam również tobołek i wrzuciłam do niego resztę tego, co kupiłam. Pozwolono mi się przebrać w sklepie, wybrałam ciemne, przylegające do ciała spodnie i zwykły szary t-shirt. " Teraz mam wszystko " - pomyślałam. Udałam się do portu, mając nadzieję na jakiś statek, który odpłynie daleko stąd....Zobaczyłam sporą grupę ludzi, którzy zbierali się tuż przy rampie, która prowadziła na wielki statek.  Podeszłam do mężczyzny, który przepuszczał ludzi.
- A panienka czemu nie ustawiła się w kolejce?
- Przepraszam, ale gdzie płynie ten statek.. jak daleko? I gdzie bym mogła kupić bilet
    Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale odpowiedział uprzejmie.
- Statek odpływa za 20 minut na wyspę Kasir, położona od miasta 300 mil. A jeśli nie zdążyła panienka kupić biletów w kasie, to ewentualnie ja mogę taki sprzedać.
- Świetnie, o to mi chodziło, dziękuję bardzo! I poproszę bilet ... jeden bilet - odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.
- To będzie 500 000 klejnotów...
- CO TAKIEGO??? - miałam przy sobie 700 000 klejnotów, na bilet pójdzie więcej niż myślałam.
- Panienka nie wie? To przecież luksusowy rejs na wielką, piękną wyspę.
- Rozumiem... duża jest? Tym lepiej...Kupuję!
    Po pół godzinach byliśmy już na morzu, płynęłam tak daleko... może odległość uleczy moje zranione serce.

           Nagle w Fairy Tail - Gajeel ( Levy już płynie, bayooo! xD)

   Gdzie ona się podziewa? Tak długo śpi, czy nie może na mnie patrzeć? EHhh, nie dziwię się! Dochodziła już dwunasta, a Levy ani razu nie zeszła na dół, nawet śniadania nie zjadła. Przez cały ranek oglądałem się za nią, chciałem porozmawiać, jakoś to wszystko załagodzić. Wszyscy w najlepsze ganiali się po barze, chociaż Natsu dał chwilę spokoju Gray'owi i usiadł z Lucy i namawiał od jakiś trzech godzin na misję, która jej się ewidentnie nie podobała. Ciągle słyszałem jego skomlenia, normalnie wariowałem przez to. Jakby nie mógł jej normalnie poprosić, ona z nim pójdzie wszędzie, widziałem jak Lucy patrzy się na Natsu. Wszyscy widzieli, tylko nie ten głąb! Wstałem i już do nich szedłem, żeby go walnąć w tą durną łepetynę... Ale moje zamiary przerwała Erza, która wbiegła do baru, jakby coś się paliło.
 - Levy uciekła! Zostawiła list dla Gajeella i dla nas też....
Szybko dostałem w ręce malutki liścik i przeczytałem cały zdenerwowany

  " Kochany Gajeellu... Nie szukaj mnie, nie rób niczego, bo

  tylko bardziej mnie zranisz. Powstrzymaj też innych przed
  głupstwem, czyli szukaniem mojej osoby.
  Kocham Cię na zawsze, ale to i tak nic nie zmieni"

- Jaki głupstwem ?! Szukanie Ciebie ma być głupie?! Nikogo nie będę powstrzymywać, a szczególnie siebie. Lucy, Natsu... idziecie ze mną! Ruszcie w końcu te tyłki.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Zabijcie mnie! Albo nie... chcę pisać dalej *_* Dedyczek dla Youki! A bierz te widły i tak mnie nie zabijesz Muahaha :* Bo wiem, że chcesz ciąg dalszy ;) Oj będzie się działo ! Mam nadzieję, że się podobało ;) Z utęsknieniem czekam na komentarze !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz