Ohayo mina! Co tam u was słychać ? Czy i Wam też tak czas szybko leci, że ledwo co, możecie nacieszyć się daną chwilą... Bo ja tak mam... wszystko jest takie ulotne, dlatego należy wziąć się za siebie i nie odkładać pewnych spraw. Zatem piszę specjalnie dla was kolejny rozdział, z nadzieja, że się spodoba.
Pozdrawiam, Niku-chan :*
~
Gajeell
Jej drobne ciała prawie znikało w moich objęciach, była taka krucha i bezbronna, tak nie wiele trzeba było, żeby ją zranić. Dlatego obiecywałem sobie, że będę ją chronić, przed wszystkim, co stanie na jej drodze, pragnąłem być dla niej wsparciem, a nie kimś przez kogo cierpi. Widząc jej łzy, które obywały jej delikatną, mleczną cerę, czułem się strasznie bezradny, w obliczu jej cierpienia robiłem się strasznie malutki. Co mogłem zrobić, aby była znowu tą szczęśliwą, pełną energii i gotową do działania dziewczyną, wtedy, gdy ją poznałem ?
Męczyły mnie myśli, przez całą drogę do hotelu, w którym wcześnie Lucy znalazła rzeczy Levy, rozmyślałem nad tym co mogę zrobić, co mogę powiedzieć, żeby więcej nie zranić dziewczyny, która była zdolna, do tego by mnie pokochać. Przecież, jak powiem, że ją kocham, nie uwierzy mi, ale wcześniej nie dała mi szansy na to, więc...
Po pierwsze, musiałem się zając jej ranami, gdy tylko weszliśmy do hotelu, podbiegła do nas przestraszona recepcjonistka, zapewne widziała nas z daleka i zaniepokoiła się, tym, że niosę pobitą dziewczynę. Z jej zachowania wynikało, że widziała już Levy.
- Jestem Viola, czy mogę jakoś pomóc? - spytała szczerze zmartwiona kobieta.
Za moich pleców wyszła Lucy, która wyjaśniła Violi, że była tu już wcześniej, aby dowiedzieć się, czy nie zatrzymała się tu jej przyjaciółka. Kobieta podbiegła do swojego stanowiska pracy, wróciła z kluczami w dłoni.
- Chodźcie za mną, mam dla was dwa pokoje - jeden podała Lucy, która wydawała się być spłoszona.
Wyszło na to, że ma zatrzymać się w jednym pokoju z Natsu, a w pokoju obok ja z Levy. Poszliśmy na górę po schodach z marmuru, mimo, że hotel nie był duży, był bardzo piękny, zachwycał swym wyglądem. Podłogi wyłożone były błękitnymi dywanami w czerwone orientalne, niespotykane wzory, które przykuwały uwagę. Drzwi pokoju wykonane były z połyskliwego drewna, skrywały jak się okazało, bajkowy pokój. Cała ściana wychodzącą na północ, była zrobiona z gigantycznych okien, sięgających prawie do podłogi, dzięki czemu można było podziwiać świetlistą lagunę. Okna miały delikatne, koloru akwamaryny zasłony, które poruszały się lekko dzięki wiatru, wpadającemu, przez uchylone okno. Pod ścianą stało łóżko, które zajmowało większą część pokoju, okryte zostało narzutą koloru szafiru, obłoże " setkami" poduch o różnych odcieniach niebieskiego, które wyglądały na bardzo miękkie.
- Apteczka jest w łazience, gdybyście czegoś potrzebowali bez wahania proście - wskazała na drzwi po południowej stronie pokoju, po czym wyszła.
Podszedłem do łóżka i ułożyłem Levy delikatnie na wielkim łożu, uprzednio zrzucając jedną ręką część poduszek. Gdy ją położyłem z jej ust wydobyło się westchnięcie, wydawała mi się wtedy jeszcze delikatniejsza, była jak dmuchawiec, któremu wystarczyło lekki powiew wiatru, aby rozsypał się na cztery strony świata. Moja dłoń sama skierowała się do jej policzka, naznaczanego siniakami i prowizorycznymi opatrunkami. Zrozumiałem, że nie jeden raz ją bili, to zdarzało się często, na ranie powstawała kolejna rana, oczami wyobraźni mimowolnie, ujrzałem jak ten łotr okłada moją niebieskowłosą wróżkę, pięściami, usłyszałem krzyk, piękny głos, który przerodził się w dźwięk wyrażający ból.
Zacisnąłem zęby, wściekłość wręcz ode mnie emanowała, nie mogłem się powstrzymać, pragnąłem coś zniszczyć, cokolwiek zrobić, aby uwolnić się od tego uczucia.
Usłyszałem jęk, szybko skierowałem swój wzrok ku Levy, poruszyła się przez sen,może to przez sny, które zapewne nie były, zbyt kolorowe. Otrząsnąłem się, nie miałem czasu na rozmyślania nad tym co się stało, powinienem się nią zająć. Wziąłem apteczkę, którą jak mówiła Viola, była w łazience. Znalazłem najpotrzebniejsze rzeczy, czyli bandaże, gazy i różnego rodzaju maści. Powoli z wahaniem, sięgnąłem do starych opatrunków, aby je wymienić na świeże, porządniejsze od tamtych. Bałem się, że może ją to zaboleć, ale cóż gorzej będzie jeśli zostawię to tak, zapewne rany nie zostały dobrze przemyte. Zacząłem obywać zaschniętą krew, nakładem maści, aby wszystko dobrze się zagoiło, na całym ciele miała zadrapania, ale nie które z nich nie wymagały zabandażowania, więc tylko je oczyściłem. Wszystko robiłem powoli, nie spieszyłem się, chciałem, żeby było to zrobione dokładnie.
Na koniec został bark, był cały posiniaczony, usiany fioletowymi plamami, jednak nie był zwichnięty, dlatego wystarczyła maść łagodząca i owinięcie bandażem. Gdy skończyłem spojrzałem na efekt moje pracy, wtedy się załamałem, Levy była niemal cała przysłonięta bandażami, było tak mało miejsc, gdzie jej gładka i nieskazitelna skóra, została nietknięta. Uklęknąłem na łóżku z pochyloną głową, mój żal i ból, wyraziły łzy, które zaczęły płynąć z mych oczu, pierwszy raz w życiu tak płakałem, nie mogłem powstrzymać szlochu. Byłem w rozsypce, kto by pomyślał, że taki silny facet jak ja, za jakiego mnie uważano, mógłby być takim wrażliwym.
Położyłem się tuż przy niej, wbiłem swój wzrok w jej twarz i z myślą, że nie ma piękniejszej od niej, zasnąłem .
Levy
Obudziły mnie promiennie słońca, które łaskotały moją twarz, również w pewnym momencie poczułam silne ramię, przyciskające mnie do łóżka. "Zaraz ... zaraz... Jakie łóżko i jakie ramię ?" Momentalnie otworzyłam szeroko oczy, mój wzrok zarejestrował, że znajduję się w ślicznym pokoju i leżę na na jeszcze piękniejszym łożu z baldachimem, a ramię, które przyciska moje ciało do niego należy do Gajeella ! Leżał na lewym boku, miałam więc wspaniały widok na jego twarz, która na co dzień, wyglądała na srogą, w tamtym momencie, wydawał się być takim łagodnym, nigdy nie widziałam go z tak spokojnym obliczem. Pasmo czarnych włosów opadło mu na czoło, moje dłonie aż się rwały, aby je odgarnąć, usta zwykle zaciśnięte w prostą linię, kusiły mnie do tego, abym przykryła je swoimi własnymi. Rozchyliłam lekko wargi i powoli zaczęłam zbliżać swoją twarz do jego, przy tym uważnie obserwowałam, czy się nie budzi, gdyby choćby drgnął odsunęłabym się. Jednak nic nie wskazywało na to, że się przebudzi, dlatego kontynuowałam swoją wędrówkę, zostało kilka milimetrów, moje serce bić jak oszalałe, nie zamierzałam się cofnąć, prze tą rozłąkę o mało nie zwariowałam, dlatego przez chwilę chciałam poczuć jego ciepło, poudawać to, że jest mój...
Nasze usta się zetknęły, z przyjemności, która przeze mnie przepłynęła, zamknęłam na chwilę oczy, w myślach prosząc, by ta chwila trwała wiecznie. Poczułam wplatającą się w moje włosy dłoń i usta oddające mój pocałunek, czyżby moja wyobraźnia była, aż tak wybujała ? Nasze oddechy połączyły się ze sobą, jego ciepło przeszło na mnie, wywołując dreszcze rozkoszy. Czy tak sobie to wyobrażałam ? To było urzeczywistnienie moich głęboko skrywanych marzeń, właśnie śniłam i bałam się obudzić. Nie otwierając oczu oddawałam się przyjemności, moje palce wsunęły się w jego gęste włosy, przyciągnęłam go bliżej i wtedy usłyszałam jego jęk, momentalnie otworzyłam oczy, w jego własnych ujrzałam swoje odbicie.
Spojrzałam na niego, zdziwiłam się, kiedy się uśmiechnął, zaczął się śmiać...
- Zaskoczona ?
Słowo zaskoczona nawet nie wystarczyło, na to aby opisać, to jak się czuję. Czyżby drwił ze mnie ? Próbowałam odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale on zrobił to szybciej, pocałował mnie, zachłannie zagarnął moje wargi, nie byłam w stanie myśleć, tylko czuć jego obecność. Pragnęłam tylko, żeby nie okazało się kolejnym z moich snów...
Rozdział świetny, (jak zwykle) czekam na next, bardzo mało jest aktualnych blogów o parze GaLevy... Dziewczyno, masz moje uznanie... Pozdrawiam i życzę weny, i będę tu zaglądać i komentować
OdpowiedzUsuńJeeej! Dziękuję bardzo :*
OdpowiedzUsuńWiec Niku (jeśli mogę się tak do ciebie zwracać), mam do ciebie prośbę wagi panieństwowej, mogła byś być tak mila i informować mnie na moim blogu o nowych rozdziałach ? Byłabym wdzięczna...
OdpowiedzUsuńNevada chan