Levy
Przejrzałam wszystkie rzeczy, które dostałam od Rikki. Cały ekwipunek był na swoim miejscu, mogłam ruszyć dalej. Zaufałam Hono i miałam nadzieję, że robię dobrze. Ale mimo to, głęboko w sercu bałam się, iż może mnie wydać w ręce swych pobratymców. Musiałam zachować czujność w razie takiego obrotu spraw, byłabym totalnie głupia nie robiąc czegoś takiego.
- To ruszamy? - spytał czerwonowłosy.
- To ruszamy? - spytał czerwonowłosy.
- Tak, tak... - spojrzałam jeszcze raz za siebie, posyłając ku Gajeel'owi moje myśli - " Wrócę, obiecuję"
Mój smoczy towarzysz wyszedł na przód, z zamiarem prowadzenia naszej wyprawy. To było dobre rozwiązanie, sama bym szybko nie znalazła naszego celu. Dzięki temu zapewne oszczędziłam ze dwa lub nawet trzy dni.
Szliśmy przez dobre pół godziny w milczeniu, słychać było jedynie głosy lasu, które często wprowadzały człowieka w błąd. Ile razy odwróciłam się na dźwięk pękającej gałązki lub szelestu w pobliskich krzakach, by upewnić się, że to tylko jakieś zwierzę a nie czyhający na nas wróg. W końcu Hono przerwał ciszę i spytał się mnie o Gajeell'a:
- Jaki On jest? Ten Gajeell?
Uśmiechnęłam się szeroko myśląc o nim. Nie było łatwe określić w kilku zdań jego niezwykłość.
- Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to jego odwaga i gotowość do poświęceń. Nie znam też bardziej opiekuńczego człowieka niż on. Sprawia wrażenie zimnego, zdystansowanego, ale ja poznałam go wystarczająco, aby zauważyć jak troszczy się o innych.
- Musisz go bardzo kochać... - uśmiechnął się do mnie łagodnie.
Szliśmy przez dobre pół godziny w milczeniu, słychać było jedynie głosy lasu, które często wprowadzały człowieka w błąd. Ile razy odwróciłam się na dźwięk pękającej gałązki lub szelestu w pobliskich krzakach, by upewnić się, że to tylko jakieś zwierzę a nie czyhający na nas wróg. W końcu Hono przerwał ciszę i spytał się mnie o Gajeell'a:
- Jaki On jest? Ten Gajeell?
Uśmiechnęłam się szeroko myśląc o nim. Nie było łatwe określić w kilku zdań jego niezwykłość.
- Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to jego odwaga i gotowość do poświęceń. Nie znam też bardziej opiekuńczego człowieka niż on. Sprawia wrażenie zimnego, zdystansowanego, ale ja poznałam go wystarczająco, aby zauważyć jak troszczy się o innych.
- Musisz go bardzo kochać... - uśmiechnął się do mnie łagodnie.
- Tak bardzo to widać? - spytałam mile zaskoczona.
W odpowiedzi tylko skinął głową i znów zamilknął. Widziałam niemalże jak na dłoni gonitwę myśli w jego głowie. To normalne po tym, czego się dowiedział. Ja sama zastanawiałam się nad wieloma sprawami. Jak bezpiecznie wykraść Święty Ogień, czy pozwoli on na uleczenie Gajeell'a.
Gajeell
Gajeell
Nie wiem, jak długo tam byłem, siedziałem pod jednym z tych wielkich drzew z chęcią wtopienia się w nie. Rozmowa z Rikką mną wstrząsnęła. Pokazała mi moją słabość, małość w obliczu losu czy przeznaczenia, jeśli coś takiego w ogóle istnieje.
Bezczynność mnie zabijała, nie robienie niczego było bardziej męczące niż najcięższa praca. Kiedy człowiek zbyt długo przebywa z samym sobą, w dodatku bez żadnego zajęcia, wtedy dopadają go najgorsze myśli.
Wstałem, musiałem się ruszyć. Nawet zwykła przebieżka po lesie mogła być zbawienna. Ruszyłem wolnym truchtem w stronę teleportu. Wiatr, który poruszał wielkimi koronami drzew wywiewał czarne scenariusze z głowy. Popychał mnie do przodu, jedyny kompan jakiego mogłem mieć, gdy Levy zabrakło.
Tempo truchty synchronizowało się z biciem mojego serca, oddech również się wyrównał. Przez chwilę czułem się wolny od wszystkiego co było mroczne i złe.. Nie przejmowałem się klątwą jaka spadła na mnie, bo tak zacząłem myśleć o tym, co na mnie spotkało.
Aż nagle dopadła mnie myśl, tak straszna, że stanąłem w miejscu. Jak mogłem nie pomyśleć o tym wcześniej?! Jakim idiotą byłem, zapatrzonym w siebie egoistą, którego zaślepił zwykły strach. Przecież bylem wstanie żyć ze skrzydłami, czy innymi częściami smoka. Ale jak miałem żyć bez Levy, gdyby jej się nie udało? Wybrałem to, co dobre dla mnie, a nie dla nas obojga, dla niej !
Musiałem jak najszybciej jej przeszkodzić, znaleźć póki nie jest za późno! Może jest jeszcze nadzieja... Miałem już się odwrócić i biec w stronę Góry Przodków, wiedząc, że każda sekunda jest cenna. Jednak coś przykuło moją uwagę. Nie zauważyłem, że dobiegłem do teleportu, znów widziałem te niesamowite wstęgi czerwonego i niebieskiego światła. Jednak to nie było najciekawsze, otóż powierzchnia wielkiego przejścia między światem ludzi a smoków dziwnie drżała. Jej powłoka zaginała się w różne strony, jakby jakieś ciało chciało się przez nie przebić. Zaintrygowany podszedłem bliżej tego niecodziennego zjawiska, gdy wtem tuż przede mną pojawiły się dwa ciała.
Odskoczyłem. Na ziemię padła dziewczyna i chłopak, on obejmował ją w talii, jakby chciał chronić swoją towarzyszkę. Tuż za nimi wleciały dwa małe stworzonka.
Znów się przybliżyłem...i... nie mogłem uwierzyć. Tuż u moich stóp leżała złotowłosa Lucy Heartfilia i różowłosy smoczy zabójca, Natsu. A obok siedziały dwa, na skraju wyczerpania exceed'y Nie mogłem wykrztusić ani słowa, czekałem aż się podniosą.
Powoli i z ociąganiem podniósł się Dragoneel i z troską zaczął doglądać blondynki.
- Lucy, nic ci nie jest ? Odezwij się do mnie - czułość w jego głosie była zadziwiająca.
Przez ten czas, jaki się nie widzieliśmy musieli się do siebie jeszcze bardziej zbliżyć. Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się słabo do Natsu. Z jego pomocną stanęła na drżących nogach, widocznie nie mieli łatwej podróży.
- Przepraszam, to moja wina, że tak szybko wyruszyliśmy w poszukiwaniu Gajeell'a i Levy... Mogłem nas bardziej przygotować, ale trop mógł szybko się urwać... - Natsu tłumaczył się, tak jak nigdy w życiu - A jeśli o tym mowa... czuję Gajeell'a i to bardzo wyraźnie...
W tamtej chwili obrócili głowy w moją stronę, przez dłuższą chwilę patrzyliśmy się na siebie bez ruchu. Potem w moje objęcia wpadł brązowy exceed. Panteralily! Przyciągnąłem go do siebie, ciesząc się że znów jest przy mnie. Że też wcześniej nie wziąłem go ze sobą!
- A gdzie Levy ? - spytał poważnym jak na kota głosem, Lily.
Uśmiech, który na chwilę zagościł na mojej twarzy zgasł jak płomień marnej zapałki. Widząc to podeszli do mnie Natsu z Happym na rękach i Lucy uczepiona kamizelki tego pierwszego.
- Co się stało ? - spytała zmartwiona Lucy.
- To się stało... - odparłem i rozłożyłem smocze skrzydła.
Chyba dopiero po tym zauważyli przemianę,jaka we mnie się dokonała. Natsu patrzył zafascynowany, a złotowłosa była widocznie zdezorientowana. Opowiedziałem im o wszystkim, co się wydarzyło od momentu, w którym czarny smok, porwał mnie i Levy z pokładu statku. Wspominałem też, o tym jaką decyzję podjąłem związku w misją mojej ukochanej. Chciałem jak najszybciej wyruszyć jej śladem i powstrzymać ją.
Aż nagle dopadła mnie myśl, tak straszna, że stanąłem w miejscu. Jak mogłem nie pomyśleć o tym wcześniej?! Jakim idiotą byłem, zapatrzonym w siebie egoistą, którego zaślepił zwykły strach. Przecież bylem wstanie żyć ze skrzydłami, czy innymi częściami smoka. Ale jak miałem żyć bez Levy, gdyby jej się nie udało? Wybrałem to, co dobre dla mnie, a nie dla nas obojga, dla niej !
Musiałem jak najszybciej jej przeszkodzić, znaleźć póki nie jest za późno! Może jest jeszcze nadzieja... Miałem już się odwrócić i biec w stronę Góry Przodków, wiedząc, że każda sekunda jest cenna. Jednak coś przykuło moją uwagę. Nie zauważyłem, że dobiegłem do teleportu, znów widziałem te niesamowite wstęgi czerwonego i niebieskiego światła. Jednak to nie było najciekawsze, otóż powierzchnia wielkiego przejścia między światem ludzi a smoków dziwnie drżała. Jej powłoka zaginała się w różne strony, jakby jakieś ciało chciało się przez nie przebić. Zaintrygowany podszedłem bliżej tego niecodziennego zjawiska, gdy wtem tuż przede mną pojawiły się dwa ciała.
Odskoczyłem. Na ziemię padła dziewczyna i chłopak, on obejmował ją w talii, jakby chciał chronić swoją towarzyszkę. Tuż za nimi wleciały dwa małe stworzonka.
Znów się przybliżyłem...i... nie mogłem uwierzyć. Tuż u moich stóp leżała złotowłosa Lucy Heartfilia i różowłosy smoczy zabójca, Natsu. A obok siedziały dwa, na skraju wyczerpania exceed'y Nie mogłem wykrztusić ani słowa, czekałem aż się podniosą.
Powoli i z ociąganiem podniósł się Dragoneel i z troską zaczął doglądać blondynki.
- Lucy, nic ci nie jest ? Odezwij się do mnie - czułość w jego głosie była zadziwiająca.
Przez ten czas, jaki się nie widzieliśmy musieli się do siebie jeszcze bardziej zbliżyć. Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się słabo do Natsu. Z jego pomocną stanęła na drżących nogach, widocznie nie mieli łatwej podróży.
- Przepraszam, to moja wina, że tak szybko wyruszyliśmy w poszukiwaniu Gajeell'a i Levy... Mogłem nas bardziej przygotować, ale trop mógł szybko się urwać... - Natsu tłumaczył się, tak jak nigdy w życiu - A jeśli o tym mowa... czuję Gajeell'a i to bardzo wyraźnie...
W tamtej chwili obrócili głowy w moją stronę, przez dłuższą chwilę patrzyliśmy się na siebie bez ruchu. Potem w moje objęcia wpadł brązowy exceed. Panteralily! Przyciągnąłem go do siebie, ciesząc się że znów jest przy mnie. Że też wcześniej nie wziąłem go ze sobą!
- A gdzie Levy ? - spytał poważnym jak na kota głosem, Lily.
Uśmiech, który na chwilę zagościł na mojej twarzy zgasł jak płomień marnej zapałki. Widząc to podeszli do mnie Natsu z Happym na rękach i Lucy uczepiona kamizelki tego pierwszego.
- Co się stało ? - spytała zmartwiona Lucy.
- To się stało... - odparłem i rozłożyłem smocze skrzydła.
Chyba dopiero po tym zauważyli przemianę,jaka we mnie się dokonała. Natsu patrzył zafascynowany, a złotowłosa była widocznie zdezorientowana. Opowiedziałem im o wszystkim, co się wydarzyło od momentu, w którym czarny smok, porwał mnie i Levy z pokładu statku. Wspominałem też, o tym jaką decyzję podjąłem związku w misją mojej ukochanej. Chciałem jak najszybciej wyruszyć jej śladem i powstrzymać ją.
- Pomożemy Ci! - powiedział Natsu - Co nie, Lucy? Happy ?
- Ay, sir !
- Ay, sir !
Para spojrzała na siebie łagodnie, już widocznie podjęli decyzję. Byli gotowi mi towarzyszyć, wiedziałem, że ich nie powstrzymam.
- Musimy dobrze się przygotować, nabrać sił - wtrąciła jak zawsze rozsądna Lucy. - Możesz zabrać nas do tej Rikki o której nam opowiedziałeś ?
- Musimy dobrze się przygotować, nabrać sił - wtrąciła jak zawsze rozsądna Lucy. - Możesz zabrać nas do tej Rikki o której nam opowiedziałeś ?
- Jasne, byle szybko. Czas się dla nas nie zatrzyma...
***
Dotarli do domku zielonowłosej smoczycy, która znowu pokazała swoją jakże wielką serdeczność i gościnę. Dała nam to, co najpotrzebniejsze. Zmartwiła się jednak. Bała się, że jeśli wejdziemy na terytorium wioski smoków od razu zostaną wykryci. Jednak nie zatrzymywała nas, widziała w moich oczach strach o ukochaną.
Ruszyliśmy jak najszybciej, biegliśmy co tchu. Exceedy z góry wypatrywały niebezpieczeństwa.
- Dziękuję wam - powiedziałem do nich, gdy przebijaliśmy się przez las.
***
Dotarli do domku zielonowłosej smoczycy, która znowu pokazała swoją jakże wielką serdeczność i gościnę. Dała nam to, co najpotrzebniejsze. Zmartwiła się jednak. Bała się, że jeśli wejdziemy na terytorium wioski smoków od razu zostaną wykryci. Jednak nie zatrzymywała nas, widziała w moich oczach strach o ukochaną.
Ruszyliśmy jak najszybciej, biegliśmy co tchu. Exceedy z góry wypatrywały niebezpieczeństwa.
- Dziękuję wam - powiedziałem do nich, gdy przebijaliśmy się przez las.
- Jesteśmy przyjaciółmi, nie musisz dziękować. - rzekła Lucy
- Zrobiłbyś to samo dla nas - dodał Natsu.
Z moim nosem i Natsu bez problemu wiedzieliśmy jaką obierać trasę. Dzięki temu nie traciliśmy cennego czasu. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy małej jaskini, w której widocznie Levy spędziła noc, bo jej zapach w niej był świeży, bardzo wyraźny. Przeszliśmy zaledwie kilka kroków i stanęliśmy jak wmurowani. W tamtym miejscu zapach naszej przyjaciółki mieszał się z obcym zapachem. Czułem smoka, prawdziwego.
Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Dragoneel'em. Był równie zaniepokojony jak ja.
- Szybko, musi być nie daleko. Jakieś pół godziny drogi od nas ! - krzyknąłem do swoich towarzyszy i ruszyłem niczym błyskawica do przodu.
Czułem jej obecność, była bliżej niż myślałem. Byłem jak tornado, nic nie robiłem sobie z konarów przed moimi nogami, czy gałęziami, które chłostały mnie po twarzy i reszcie ciała. Nagle przed oczyma mignęły mi niebieskie niczym niebo włosy. Musiałem zrobić niezły hałas, bo zatrzymała się i odwróciła się w moją stronę. W mgnieniu oka znalazłem jakieś trzy metry od niej. Patrzyła się mnie jak zahipnotyzowana.
- Zrobiłbyś to samo dla nas - dodał Natsu.
Z moim nosem i Natsu bez problemu wiedzieliśmy jaką obierać trasę. Dzięki temu nie traciliśmy cennego czasu. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy małej jaskini, w której widocznie Levy spędziła noc, bo jej zapach w niej był świeży, bardzo wyraźny. Przeszliśmy zaledwie kilka kroków i stanęliśmy jak wmurowani. W tamtym miejscu zapach naszej przyjaciółki mieszał się z obcym zapachem. Czułem smoka, prawdziwego.
Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Dragoneel'em. Był równie zaniepokojony jak ja.
- Szybko, musi być nie daleko. Jakieś pół godziny drogi od nas ! - krzyknąłem do swoich towarzyszy i ruszyłem niczym błyskawica do przodu.
Czułem jej obecność, była bliżej niż myślałem. Byłem jak tornado, nic nie robiłem sobie z konarów przed moimi nogami, czy gałęziami, które chłostały mnie po twarzy i reszcie ciała. Nagle przed oczyma mignęły mi niebieskie niczym niebo włosy. Musiałem zrobić niezły hałas, bo zatrzymała się i odwróciła się w moją stronę. W mgnieniu oka znalazłem jakieś trzy metry od niej. Patrzyła się mnie jak zahipnotyzowana.
- Gajeell?!?!
- To on? - usłyszałem obcy głos i odwróciłem się w stronę z której dochodził.
Ujrzałem czerwonowłosego mężczyznę, wyglądał na niebezpiecznego gościa i w dodatku śmierdział smokiem na kilometr. Rzuciłem się na niego nie myśląc, co robię. Moja pięść zderzyła się z jego twarzą z satysfakcjonującym hukiem.
W kilka sekund leżał na ziemi. Kilka sekund później za rękę trzymała mnie Levy i prosiła:
- Nie bij go, on chce mi tylko pomóc! - spojrzałem jak zamroczony na ukochaną.
- Co się dzieje ? - dobiegł do mnie głos Natsu.
Widocznie dopiero, co mnie dogonili. Levy spojrzała na nich wielkimi oczyma, otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale chyba zabrakło jej słów.
- Kto to? - spytała Lucy, wskazując na smoka, w postaci człowieka, który już wstawał na nogi, po moim uderzeniu.
Ujrzałem czerwonowłosego mężczyznę, wyglądał na niebezpiecznego gościa i w dodatku śmierdział smokiem na kilometr. Rzuciłem się na niego nie myśląc, co robię. Moja pięść zderzyła się z jego twarzą z satysfakcjonującym hukiem.
W kilka sekund leżał na ziemi. Kilka sekund później za rękę trzymała mnie Levy i prosiła:
- Nie bij go, on chce mi tylko pomóc! - spojrzałem jak zamroczony na ukochaną.
- Co się dzieje ? - dobiegł do mnie głos Natsu.
Widocznie dopiero, co mnie dogonili. Levy spojrzała na nich wielkimi oczyma, otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale chyba zabrakło jej słów.
- Kto to? - spytała Lucy, wskazując na smoka, w postaci człowieka, który już wstawał na nogi, po moim uderzeniu.
- Masz parę, koleś - rzekł, rozcierając szczękę - Jestem Hono i pomagam dostać się Levy na Górę Przodków. Znałem twojego przybranego ojca, Gajeell'u. Sukinsyn zabił mojego syna, więc mam dobry powód, żeby wam pomagać.
Spojrzałem na niego osłupiały, a potem na Levy, chcąc aby potwierdziła jego słowa.
- To prawda. Hono jest smokiem, który miał za syna człowieka, smoczego zabójce, jakim jesteś ty i Natsu - kiwnęła w stronę różowłosego.
- Natsu? Ty jesteś Natsu, syn Igneel'a? - spytał Hono.
- Tak, a co?
- Jestem jego bratem - powiedział nagle wzruszony Hono - można powiedzieć, że jestem twoim wujkiem.
Natsu patrzył na niego jak osłupiały, a potem rzucił się na niego, aby go uściskać. Jak dla mnie zbyt wiele rzeczy działo się, jak na jeden raz.
- Teraz mamy niezły komplet - rzekł czerwonowłosy smok - Z taką drużyną możemy udać się po święty ogień.
- A jak ! - wykrzyczał Natsu.
Lucy mu potaknęła, przytulając się do jego boku. Ten spojrzał się na nią i na naszych oczach, już bez skrępowania pocałował ją w usta. Oczywiście oddała pocałunek z równie dużym zaangażowaniem. Wszyscy byliśmy podekscytowani, plany nie uległy żadnym zmianom. Nadal szukaliśmy Góry przodków, tylko w powiększonym składzie.
Szczęśliwy przygarnąłem Levy do piersi, obiecując jej i sobie, że nigdy już się nie rozstaniemy.
Spojrzałem na niego osłupiały, a potem na Levy, chcąc aby potwierdziła jego słowa.
- To prawda. Hono jest smokiem, który miał za syna człowieka, smoczego zabójce, jakim jesteś ty i Natsu - kiwnęła w stronę różowłosego.
- Natsu? Ty jesteś Natsu, syn Igneel'a? - spytał Hono.
- Tak, a co?
- Jestem jego bratem - powiedział nagle wzruszony Hono - można powiedzieć, że jestem twoim wujkiem.
Natsu patrzył na niego jak osłupiały, a potem rzucił się na niego, aby go uściskać. Jak dla mnie zbyt wiele rzeczy działo się, jak na jeden raz.
- Teraz mamy niezły komplet - rzekł czerwonowłosy smok - Z taką drużyną możemy udać się po święty ogień.
- A jak ! - wykrzyczał Natsu.
Lucy mu potaknęła, przytulając się do jego boku. Ten spojrzał się na nią i na naszych oczach, już bez skrępowania pocałował ją w usta. Oczywiście oddała pocałunek z równie dużym zaangażowaniem. Wszyscy byliśmy podekscytowani, plany nie uległy żadnym zmianom. Nadal szukaliśmy Góry przodków, tylko w powiększonym składzie.
Szczęśliwy przygarnąłem Levy do piersi, obiecując jej i sobie, że nigdy już się nie rozstaniemy.
Ohayo!!!
OdpowiedzUsuńKAWAII <3 Nareszcie są razem! UU UU :* Mam nadzieję, że wszystko będzie okey i Gajeel zostanie odmieniony. A tak z czystej ciekawości... Będzie +18 GaLevy? Huhu nie żeby coś xD Ale liczę na to (mam nadzieję, że przeznaczysz wtedy na opis tego całe 5 kartek worda). Super rozdział. Co mogę dodać. ZA KRÓTKI!!! Następny ma być dłuższy i szybciej dodany! :D Pozdrawiam! :*
Moja droga, możesz być pewna +18, jednak nie będzie to powiedzmy "ostre", tylko raczej stonowane.
UsuńPostaram się, żeby kolejny był lepsze, dłuższy itp. Dziękuję, za poświęcony czas na czytanie "tego". <3
Pozdrawiam, Nikai San
Nie spartoliłaś chociaż rozdział był bardzo krótki. Jednakże ja nie powinnam na ten temat nikogo pouczać.xD Sama ostatnio dawałam krótsze rozdziału. Tam na początku zamiast "zachować czujność" miałaś "zaufał", tylko tyle jeśli chodzi o jakieś większe wpadki.
OdpowiedzUsuńGajeel u CB jaki troskliwy, zupełne przeciwieństwo tego co ja ukazuję w K.N. Lucy i Natsu! O!~ Fajnie, że ukazujesz relacje pomiędzy jakąś inną parą. To dodaję nam troszkę świeżości, bo Gajeelowi i Levy towarzyszymy już od początku tej wędrówki. Niedługo u mnie też będzie rozdział 16. Być może wyrównam z Tobą liczby. Kochana! Więcej, więcej! Bo nie ma Nevady i oprócz Twego bloga oraz mego własnego[no dlatego zaczęłam pisać K.N] mam niedosyt na tą parkę. -c-c- A właśnie poleciał dedyk. :)
Mam nadzieję, że zdobędą ten święty ogień i Gajeel jednak nie będzie miał tych skrzydeł.
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Dziękuję :* Jak zawsze mogę na Ciebie liczyć, jeszcze mnie nie zawiodłaś ^^ Postaram się kolejnym razem, tylko jakoś ciężko mi ostatnio idzie ;/ Weny brak -_- Dziękuję za dedyka ^^
UsuńPozdrawiam, Nikai San :D
Wybacz, że pod postem, ale nie zauważyłam zakładki spam :c. Twoje zgłoszenie zostało do dane do Nieba -> W przestworzach M&A http://przestworzach-m-a.blogspot.com. Zapraszamy również do zgłaszania nowych rozdziałów. Dziękujemy za wybranie naszego spisu ^^
OdpowiedzUsuń