Witam po dość długim czasie :D Otóż miałam zastój, nawet bardziej niż zastój. Często pojawiają się wątpliwości, co do tego, czy blog jest ciekawy, czy jego treść wzbudza zainteresowanie. Wiem, że wiele jeszcze nie potrafię, dlatego dziękuję każdemu kto czyta efekt mojej pracy :) Mam nadzieję, iż chociaż trochę podoba się Wam mój pomysł ? Czy nie jest oklepany? Czy fabuła jest nudnawa ? Hmm... no cóż, zabieram się do pisania :D
****
W końcu podnieśliśmy się z piasku, zrobiliśmy to z pewnym ociąganiem. Jakbyśmy chcieli odłożyć naszą misję na inny czas. Wiedziałam, że nasza podróż będzie nie tyle co trudna, ale i niebywale niebezpieczna. Zdawałam sobie również sprawę z tego, iż nie było zbyt wiele opcji do wyboru. Byłam również świadoma emocji jakie kłębiły się w Gajeelu - niepewność, strach, a od kilku minut zaczęła kiełkować w nim nadzieja, dlatego też nie mogliśmy zmienić planów odnośnie Krainy Smoków.
Wyciągnęłam rękę do mężczyzny, którego obiecałam sobie chronić. I może to śmiesznie brzmi, bo przecież jest ode mnie o wiele razy silniejszy. Będę go chronić przed nim samym.
Chwycił moją małą dłoń, która prawie znikła w jego dużej, ciepłej tak samo jak przed przemianą. Spojrzałam na niego i kiwnęłam mu głową, na znak, iż jestem gotowa ruszyć w głąb wysepki. Odpowiedział mi podobnym gestem i ruszyliśmy.
Doszliśmy do linii drzew, Gajeel ruszył przodem i robił dla nas przejście przez gęste krzaki, wśród których kryły się - niestety zauważyłam - węże i różnorakie jaszczurki. Po plecach przeszedł dreszcz, gdy jeden z nich wychylił w moją stronę gadzi łeb. Zrobiłam jeden krok w bok, aby oddalić się od wstrętnego stworzenia, jednak przez to zbliżyłam się do tych po prawej i jeden z nich dotknął mojej nogi. Pisnęłam ze strachu i uwiesiłam się na Gajeel'u który spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co jest ? - spytał zaciekawiony.
- Yyy, tu są węże - odpowiedziałam drżącym głosem.
- Eh... Jesteś niemożliwa !- zaśmiał się.
- Co ?! - oburzyłam się.
- No niewiarygodne. - pokręcił głową i dodał - Ja jestem w połowie smokiem i się mnie nie boisz, a drżysz na sam widok maleńkiego węża. W sumie powinien poczuć się urażony ... to jakby mój krewniak.
Spojrzałam na niego z pode łba, ale jednocześnie cieszyłam się, że się trochę rozluźnił.
- Żaden krewniak, to niemożliwe, żebyś był spokrewniony z takimi ohydztwami, blee. Jesteś na to za przystojny.
- Przystojny, powiadasz ? - uniósł zawadiacko prawy kącik ust.
- Yhmm i do tego seksowny, silny, odważny ...
- Cieszę się, że tak myślisz.
- Proszę bardzo. Jednak tego nie można powiedzie o mnie - westchnęłam.
Stanął jak wryty i zaczął się we mnie wpatrywać, jego wzrok był na tyle intensywny, że po chwili z powodu zmieszania zaczęłam nerwowo załamywać palce. Czułam zdradziecki rumieniec wkradający się na blade policzki, ukazujący moje zmieszanie. Za każdym razem jego spojrzenia tak na mnie działały i nie mogłam nic na to poradzić
- Jak dla mnie, niczego ci nie brakuje. Jesteś słodka i seksowna, inteligenta oraz odważna, bardziej ode mnie.
Zarumieniłam się, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdyż za jego plecami mignęło mi niesamowicie niebiesko - czerwone światło. Wysunęłam się do przodu i z otwartymi ze zdziwienia ustami zapatrzyłam się w wielki portal, przez który bez problemu przemieści się smok. Usłyszałam jak Gajeel podchodzi do mnie, nie spojrzałam na niego, bo skupiłam się na przejściu do świata smoków. Mienił się wszystkimi odcieniami niebieskiego, w które wpleciona została szkarłatna wstęga. Owe smugi czerwonego światła wyciągały się w naszym kierunku, jakby nęcąc abyśmy weszli do środka.
- Wow, niezłe - wyszeptałam.
- To jak? Idziemy ? - wyciągnął do mnie ponownie swą dłoń.
Poczułam się sto razy bezpieczniejsza, gdy czułam jego dotyk. Jakby odbierał mi mój strach i brał go dla siebie.
Ruszyliśmy ku nieuniknionemu, nasze kroki wydłużały się im bliżej byliśmy celu. Może baliśmy się, że jeśli zwolnimy to weźmiemy nogi za pas i jak tchórze uciekniemy z tej wyspy? To było bardzo możliwe. W sumie kto by się nie bał? Rzeczy nieznane mogą nas zachwycać, na tyle, iż zapragniemy je poznać, dogłębnie zbadać albo wręcz przeciwnie, budzą w nas lęk i dziwny niepokój. To nasz instynkt podpowiada nam czego mamy się obawiać. I właśnie w tamtym momencie krzyczał do mnie, abym zawróciła i już nigdy nie postawiła nogi na tej ziemi.
Zaparłam się samej siebie, zebrałam całą odwagę i wkroczyłam w światło za moim ukochanym. Przez chwilę nie czułam nic, można by było nazwać pustką, jeśli w ogóle można ją czuć. Czym jest pustka? Może to, gdy nie posiadasz zdolności myślenia, twoje odczucia są ci tak obce, że nie potrafisz ich opisać. Kiedy znikają uczucia stosujesz taką definicję.
Po chwili uznałam, że nie odczuwanie niczego może być łaską, bo poczułam silne kłucie w klatce piersiowej. Ból rozprzestrzeniał się po moim ciele, jak ogień trawiący dom. Kolejne segmenty zostały podawane niewyobrażalnym torturom. Pomyślałam o Gajeellu, nadal trzymałam jego dłoń, ale nie czułam jego obecności, dlatego nie mogłam stwierdzić, czy i on cierpi.
Ból dotarł do serca, czułam że zaraz wybuchnie jak bomba z opóźnionym zapłonem. Nagle tak szybko jak ból przyszedł tak szybko zniknął.
Światło mnie oślepiło i znów mogłam normalnie myśleć. Po chwili widziałam wszystko wyraźnie. Z wrażenia aż puściłam dłoń, która była dla mnie jak kotwica przytrzymująca mnie w spokoju.
Zadarłam głowę, aby objąć wzrokiem ogromnie drzewa sięgające wysoko ponad chmury na nieboskłonie. Konary wiły się w dziwnych splotach i łączyły w ten sposób drzewo z drzewem. Przypominały wielkie obejmujące się ramiona. Wszystko wydawało się być powiększone, nawet trawa sięgająca mi do połowy łydek. Soczyście zielony mecz był grubszy i miększy, więc mógł uchodzić na naturalny dywan. W oddali przemykały zwierzęta różnej maści, od powiększonych jeleni do królików także nienaturalnej wielkości.
- Hmm, to... - wymruczałam - Może najpierw poszukajmy jedzenia ? Wiele godzin minęło od momentu, gdy mieliśmy coś w ustach. Musimy nabrać sił przed wyprawą, a także należy określić plan działania. Nie możemy bez żadnego przygotowania zacząć poszukiwań. Tak naprawdę wiemy tyle, że możemy zwrócić do Igneella, jeśli w ogóle tu jest. Co jeśli go nie znajdziemy ...?
Ruszyłam naprzód nie czekając na odpowiedź Gajeella, bo zapewne będzie sarkastyczna. Uzna, iż za wiele myślę na raz i powinnam ochłonąć.
Szłam w kierunku, gdzie trawa była zieleńsza, liście większe i grubsze niż te które były wystawione na działanie promieni słonecznych. Może w pobliżu jest jakieś źródło wody?
- Skąd wiesz w którą stronę mamy iść ? Przecież to istna dżungla ! - zdumiał się mój ukochany.
- Zauważyłeś jelenie, który szły w tym samym kierunku co my teraz ? Zwierzęta roślinożerne zazwyczaj pasą się nie daleko wody. Spójrz też na rośliny, tutaj rosną gęściej, więc to kolejna wskazówka.
- Bez ciebie bym zginął - sapnął. - A co z jedzeniem ?
- Jak na razie zbieraj te jagody - wskazałam na rząd krzaków, na których rosły smakowicie wyglądające owoce - Będziemy je jeść po drodze, potem zobaczymy.
- Mogą być trujące - spojrzał krzywo na jagody.
- Ptaki je jedzą, to i my możemy je zjeść - westchnęłam.
Ruszyliśmy dalej, uspokoiliśmy troszkę nasze puste żołądki. Podziwialiśmy barwne ptaki na gałęziach, wyśpiewujące nieznane nam piosenki. Każdy z ich treli był czysty i tak piękny, iż chwytał za serce. Nigdy nie widziałam takich gatunków, napotykane przez nas rośliny też były inne niż w naszym świecie.
Po pewnym czasie Gajeell przystał i kazał mi również się zatrzymać. Zamarliśmy. Obrócił się i zaczął wsłuchiwać w las, zamknął oczy, aby nic go nie rozpraszało. I po chwili ruszył przed siebie, prowadząc mnie za rękę.
-Co jest? -spytałam
- Słyszę wodę, a tak dokładnie strumień. Niezbyt wielki...
- Wow, ja jeszcze nie słyszę - wyburczałam
- Mam bardziej wyostrzone zmysły, słonko - uśmiechnął się zadziornie
- Chwal się, chwal...
Nie skomentował tego, tylko kontynuował nasze poszukiwania. Drzewa zaczęły się przerzedzać iw końcu trafiliśmy na polane, którą przecinał w poprzek strumień o mocnym nurcie. Na brzegu leżały duże kamienie, niektóre ułożone jedno na drugim. Dziarskim krokiem poszłam do strumienia, gdy nagle za jedno z głazów wyłoniła się jakaś postać. Podskoczyłam w miejscu ze strachu i cofnęłam się do Gajeella, nie wiedząc z kim mamy do czynienia.
Najpierw ujrzałam niesamowicie zielone i długie włosy, które ciągnęły się za ich właścicielką, która miała wręcz idealne rysy twarzy. Spoglądały na nas oczy koloru kory dębu, okalane czarnym wachlarzem rzęs. Nie patrzała na mnie ani na Gajeella z wrogością, tylko z czystym zainteresowaniem. Najbardziej skupiła się na moim mężczyźnie, otaksowała swym magnetycznym spojrzeniem całą jego sylwetkę. Gdy skończyła oględziny zaczęła iść w naszą stronę powolnym krokiem, jakby chciała nam przekazać, że nie ma złych zamiarów. Mimo, że było nas dwoje, a Gajeell wyglądał na groźnego przeciwnika, coś mi mówiło, że jest ona od nas o wiele silniejsza. Dlatego przytrzymałam mojego towarzysza w miejscu, który aż się palił aby wyjść na przeciw tajemniczej kobiecie.
Zatrzymała się jakieś dwa metry od nas i - co mnie bardzo zaskoczyło - uśmiechnęła się promiennie. Ten uśmiech sprawił, że była jeszcze piękniejsza - o ile to możliwe, bo była przecudna.
- Witajcie, skąd przychodzicie? - jej głos był równie onieśmielający, to jakby rozdzwoniły się małe dzwoneczki.
Odkaszlnęłam i odpowiedziałam jej.
- Ze świata ludzi i magów, z królestwa Fiore.
-Ah, tak. To na was czekałam - moja dolna szczęka musiała znaleźć się na ziemi, bo roześmiała się - To prawda, wasza obecność w Krainie Smoków nie jest dla mnie zaskoczeniem. Jestem wieszczką smoków, sama kiedyś nim byłam, ale z pewnych względów zostałam wyłączona z ich społeczności i co się z tym łączy zostałam zaklęta w człowieka.
Spojrzałam na nią zaintrygowana. Co takiego zrobiła, że została wykluczona ? Chyba ujrzała to pytanie w moich oczach, bo powiedziała.
- Zaraz wam wszystko opowiem - skinęła na nas dłonią i dodała - Ale najpierw napijcie się ze strumienia. Powiadają, że woda z niego leczy rany, dodaje sił a nawet odmładza.
Woda była czystsza niż ta w naszym świecie, promienie słońca odbijały się od jej powierzchni, a dno było idealnie widocznie. Jej chłód był jak balsam dla mojego wysuszonego na wiór gardła. Jęknęłam z zachwytu. Po tylu nieszczęściach, które mnie spotkały ugaszenie pragnienia, było czymś niesamowitym. Spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam o wiele poważniej niż przed dwoma tygodniami.
- Teraz wyruszymy do mojego domu niedaleko strumienia. Musicie zjeść porządnego i wtedy wam wszystko wyjaśnię. - powiedziała do nas zielonowłosa - A tak przy okazji mam na imię Rikka.
- Ja jestem Levy - skinęłam przyjaźnie głową - A to Gajeell.
Nie kłamała, jej chatka, która zbudowana była z drewna stała rzut beretem od rzeczki. Wyglądała jakby wyrosła z ziemi, gęste pnącza obrastały ściany, także ledwo można było je zobaczyć. Poczułam się w jak bajce, może za rogu wyjdzie Królewna Śnieżka ze swoimi krasnoludkami? Zaprosi nas do środka upewniając się wcześniej, że nie jesteśmy złymi ludźmi w przebraniu.
Rikka ugościła nas w przytulnej jadalni i postawiła na stole pięknie pachnącą potrawkę. Od razu zaczęliśmy jeść, uprzednio dziękując za gościnę. Gdy skończyliśmy przenieśliśmy się do solanu, gdzie stały dwie skórzane sofy okryte zielonym pluszem, gdy usiadałam na jednej z nich poczułam się niebiańsko. Wszystkie moje mięśnie rozluźniły się. Gajeell usiadł obok mnie, ujął moją prawą dłoń, którą zaczął głaskać automatycznie.
Rikka spojrzała na nas, jakby czekała aż będziemy gotowi na rozmowę. Skinął głową w jej stronę, aby zaczęła.
Zielonowłosa westchnęła głęboko, zamyśliła się na chwilę i słabym głosem, innym niż wcześniej zaczęła opowiadać.
- Jeśli macie wszystko zrozumieć, muszę najpierw opowiedzieć wam moją historię. - w jej oczach zobaczyłam ból - Kiedyś nazywano mnie Rikką Córką Ziemi, dlatego, że byłam jedynym smokiem ziemi, a dokładnie wyłoniłam się wprost z jej wnętrza. Nie długo po moim przyjściu na świat okazało się iż kontroluję żywioł, który powołał mnie do życia. Nie na tym kończyły się moje zdolności, posiadałam także moc zaginania granicy między światami, to znaczy, że mogłam tkać portale. To ja stworzyłam te przejście, przez które się tu dostaliście. Zrobiłam to na rozkaz smoków, które górowały nade mną mocą a przede wszystkim wpływami na innych. Nie chciałam nigdy tego robić, dlatego nie mówiąc nic nałożyłam ograniczenia na portal, których nikt prócz mnie nie zdejmie. Dzięki temu jest on otwarty tylko co kilka lat i nie może przez niego przejść więcej niż dwie istoty, czy to są smoki, ludzie, czy też pół-smok, pół człowiek - zerknęła znacząco na Gajeella - Gdy tylko wyższe smoki dowiedziały się o tym, uznali to za zdradę i wygnali mnie do lasu zaklinając w człowieka. Jednak nie wiedzieli, że znam się na wielu innych rodzajach magii. Doznałam wizji w której zobaczyłam nieszczęśliwego mężczyznę, który miał to czego pragnęłam najbardziej. Esencję smoka, mogąca przywrócić mi dawną postać. Czekałam aż do dzisiaj z utęsknieniem w nadziei, iż pojawi się i znowu będę mogła normalnie żyć.
- Ich kara nie była aż tak surowa - zauważyłam - Myślałam, że smoki to bardziej srogie stworzenia.
- Masz racje, na początku chcieli mnie zgładzić, ale powiedziałam, że jeśli to uczynią portal zniknie wraz ze mną i nigdy nie wyjdą poza ten świat. Zaklęcie mnie w człowieka i tak jest okrutną karą, naprawdę ciężko było mi się przyzwyczaić i żyć w miarę normalnie. Samotność była równie bolesna i dotkliwa.
- Naprawdę ci współczuję - spojrzałam na nią łagodnie.
- Rozumiem co czujesz - wtrącił Gajeell - Nie utraciłem całego człowieczeństwa, ale czuję się strasznie obco. Jakby w każdej chwili smok we mnie mógłby przejąc nade mną kontrolę.
- Czyli oboje pragniemy tego samego. Powrotu do normalności - uśmiechnęła się Rikka
- Czy znasz sposób na to, żeby to wszystko odkręcić ?
- Znam. Jestem gotowa od wielu, wielu lat.
- Więc ?
- Wyciągniemy z ciebie esencję smoka, cząstkę jego duszy i umieścimy we mnie. Jest to bardzo skomplikowane. Trzeba skupienia i dużo, ale to dużo cierpliwości. Należy sięgnąć po bardzo starą magię, zapomnianą nawet przez smoki, ale nie przeze mnie. Musimy odprawić swego rodzaju rytuał, dzięki któremu będziesz wstanie poczuć samego siebie i oddasz mi to czego nie potrzebujesz. Zrobisz to samo, co zrobiono tobie.
- Tylko tyle ? - spytałam zdziwiona
Spojrzałam na mojego ukochanego, w jego oczach narastała radość tak ogromna, że rozświetlała je od środka. Baliśmy się tej podróży, a okazało się, iż nie wiele potrzeba, aby wszystko wróciło do normalności. Już nie długo mieliśmy wrócić do domu.
Uśmiechałam się upojona szczęściem, kiedy słowa Rikki podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
- Aż tyle.. - uśmiechnęła się smutno - Potrzebny nam jest święty ogień, który płonie na Górze Przodków. Jest on pozostałością po pierwszym smoku, tylko nim mogę nakreślić krąg w którym wymówię zaklęcie. Zdobycie go jest wręcz niemożliwe, pilnuje go kilkanaście smoków, przez wzrokiem których nie da się przemknąć. Ja nawet nie mogę się tam zbliżyć, zresztą ty Gajeellu też nie podejdziesz pod górę, bo masz w sobie smoka. Każdy, kto choćby ma w sobie malutki pierwiastek jego duszy zostanie wykryty i wyrzucony.
- Ale przecież jesteś człowiekiem - powiedział Gajeell
- Jestem tylko zaklęta w tej formie, w środku jestem stuprocentowym smokiem. Nie jesteśmy wstanie zdobyć świętego ognia. Przepraszam, ale nie znam żadnego innego sposobu niż ten...
Oboje posmutnieli, nadzieja w Gajeellu gasła z każdą sekundą. Patrzałam na niego z niepokojem i pragnęłam coś zrobić. Jeśli jest teraz w połowie smokiem, nie dotrze do Góry przodków. Tu jest potrzebny ktoś, kto jest człowiekiem, ktoś kto nie posługuje się nawet magią smoczych zabójców. Człowiek ! Tak, przecież, to ja mogłam wejść na tą górę. Ale czy będę wstanie sama to zrobić ? Tak, dla niego tak !
- Ja to zrobię - krzyknęłam
Spojrzeli na mnie z osłupieniem. Mój ukochany patrzał na mnie z niedowierzaniem i przestrachem.
- Nie puszczę cię - odrzekł stanowczo
- A właśnie, że mnie puścisz, nie możesz mi rozkazywać. Zostaniesz tu, a ja wyruszę na poszukiwania. - spojrzałam na niego - Tu nie chodzi tylko o to, że chcę to zrobić dla ciebie. Pragnę dowieść sobie samej, iż jestem silna, odważna na tyle aby być ciebie godną. A poza tym nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie zrobiła niczego. Wiem, że się o mnie boisz, ale już zdecydowałam. Jutro wyruszę jeśli to możliwe i zawalczę o nas. O czas dla nas...
Poczułam się sto razy bezpieczniejsza, gdy czułam jego dotyk. Jakby odbierał mi mój strach i brał go dla siebie.
Ruszyliśmy ku nieuniknionemu, nasze kroki wydłużały się im bliżej byliśmy celu. Może baliśmy się, że jeśli zwolnimy to weźmiemy nogi za pas i jak tchórze uciekniemy z tej wyspy? To było bardzo możliwe. W sumie kto by się nie bał? Rzeczy nieznane mogą nas zachwycać, na tyle, iż zapragniemy je poznać, dogłębnie zbadać albo wręcz przeciwnie, budzą w nas lęk i dziwny niepokój. To nasz instynkt podpowiada nam czego mamy się obawiać. I właśnie w tamtym momencie krzyczał do mnie, abym zawróciła i już nigdy nie postawiła nogi na tej ziemi.
Zaparłam się samej siebie, zebrałam całą odwagę i wkroczyłam w światło za moim ukochanym. Przez chwilę nie czułam nic, można by było nazwać pustką, jeśli w ogóle można ją czuć. Czym jest pustka? Może to, gdy nie posiadasz zdolności myślenia, twoje odczucia są ci tak obce, że nie potrafisz ich opisać. Kiedy znikają uczucia stosujesz taką definicję.
Po chwili uznałam, że nie odczuwanie niczego może być łaską, bo poczułam silne kłucie w klatce piersiowej. Ból rozprzestrzeniał się po moim ciele, jak ogień trawiący dom. Kolejne segmenty zostały podawane niewyobrażalnym torturom. Pomyślałam o Gajeellu, nadal trzymałam jego dłoń, ale nie czułam jego obecności, dlatego nie mogłam stwierdzić, czy i on cierpi.
Ból dotarł do serca, czułam że zaraz wybuchnie jak bomba z opóźnionym zapłonem. Nagle tak szybko jak ból przyszedł tak szybko zniknął.
Światło mnie oślepiło i znów mogłam normalnie myśleć. Po chwili widziałam wszystko wyraźnie. Z wrażenia aż puściłam dłoń, która była dla mnie jak kotwica przytrzymująca mnie w spokoju.
Zadarłam głowę, aby objąć wzrokiem ogromnie drzewa sięgające wysoko ponad chmury na nieboskłonie. Konary wiły się w dziwnych splotach i łączyły w ten sposób drzewo z drzewem. Przypominały wielkie obejmujące się ramiona. Wszystko wydawało się być powiększone, nawet trawa sięgająca mi do połowy łydek. Soczyście zielony mecz był grubszy i miększy, więc mógł uchodzić na naturalny dywan. W oddali przemykały zwierzęta różnej maści, od powiększonych jeleni do królików także nienaturalnej wielkości.
- Hmm, to... - wymruczałam - Może najpierw poszukajmy jedzenia ? Wiele godzin minęło od momentu, gdy mieliśmy coś w ustach. Musimy nabrać sił przed wyprawą, a także należy określić plan działania. Nie możemy bez żadnego przygotowania zacząć poszukiwań. Tak naprawdę wiemy tyle, że możemy zwrócić do Igneella, jeśli w ogóle tu jest. Co jeśli go nie znajdziemy ...?
Ruszyłam naprzód nie czekając na odpowiedź Gajeella, bo zapewne będzie sarkastyczna. Uzna, iż za wiele myślę na raz i powinnam ochłonąć.
Szłam w kierunku, gdzie trawa była zieleńsza, liście większe i grubsze niż te które były wystawione na działanie promieni słonecznych. Może w pobliżu jest jakieś źródło wody?
- Skąd wiesz w którą stronę mamy iść ? Przecież to istna dżungla ! - zdumiał się mój ukochany.
- Zauważyłeś jelenie, który szły w tym samym kierunku co my teraz ? Zwierzęta roślinożerne zazwyczaj pasą się nie daleko wody. Spójrz też na rośliny, tutaj rosną gęściej, więc to kolejna wskazówka.
- Bez ciebie bym zginął - sapnął. - A co z jedzeniem ?
- Jak na razie zbieraj te jagody - wskazałam na rząd krzaków, na których rosły smakowicie wyglądające owoce - Będziemy je jeść po drodze, potem zobaczymy.
- Mogą być trujące - spojrzał krzywo na jagody.
- Ptaki je jedzą, to i my możemy je zjeść - westchnęłam.
Ruszyliśmy dalej, uspokoiliśmy troszkę nasze puste żołądki. Podziwialiśmy barwne ptaki na gałęziach, wyśpiewujące nieznane nam piosenki. Każdy z ich treli był czysty i tak piękny, iż chwytał za serce. Nigdy nie widziałam takich gatunków, napotykane przez nas rośliny też były inne niż w naszym świecie.
Po pewnym czasie Gajeell przystał i kazał mi również się zatrzymać. Zamarliśmy. Obrócił się i zaczął wsłuchiwać w las, zamknął oczy, aby nic go nie rozpraszało. I po chwili ruszył przed siebie, prowadząc mnie za rękę.
-Co jest? -spytałam
- Słyszę wodę, a tak dokładnie strumień. Niezbyt wielki...
- Wow, ja jeszcze nie słyszę - wyburczałam
- Mam bardziej wyostrzone zmysły, słonko - uśmiechnął się zadziornie
- Chwal się, chwal...
Nie skomentował tego, tylko kontynuował nasze poszukiwania. Drzewa zaczęły się przerzedzać iw końcu trafiliśmy na polane, którą przecinał w poprzek strumień o mocnym nurcie. Na brzegu leżały duże kamienie, niektóre ułożone jedno na drugim. Dziarskim krokiem poszłam do strumienia, gdy nagle za jedno z głazów wyłoniła się jakaś postać. Podskoczyłam w miejscu ze strachu i cofnęłam się do Gajeella, nie wiedząc z kim mamy do czynienia.
Najpierw ujrzałam niesamowicie zielone i długie włosy, które ciągnęły się za ich właścicielką, która miała wręcz idealne rysy twarzy. Spoglądały na nas oczy koloru kory dębu, okalane czarnym wachlarzem rzęs. Nie patrzała na mnie ani na Gajeella z wrogością, tylko z czystym zainteresowaniem. Najbardziej skupiła się na moim mężczyźnie, otaksowała swym magnetycznym spojrzeniem całą jego sylwetkę. Gdy skończyła oględziny zaczęła iść w naszą stronę powolnym krokiem, jakby chciała nam przekazać, że nie ma złych zamiarów. Mimo, że było nas dwoje, a Gajeell wyglądał na groźnego przeciwnika, coś mi mówiło, że jest ona od nas o wiele silniejsza. Dlatego przytrzymałam mojego towarzysza w miejscu, który aż się palił aby wyjść na przeciw tajemniczej kobiecie.
Zatrzymała się jakieś dwa metry od nas i - co mnie bardzo zaskoczyło - uśmiechnęła się promiennie. Ten uśmiech sprawił, że była jeszcze piękniejsza - o ile to możliwe, bo była przecudna.
- Witajcie, skąd przychodzicie? - jej głos był równie onieśmielający, to jakby rozdzwoniły się małe dzwoneczki.
Odkaszlnęłam i odpowiedziałam jej.
- Ze świata ludzi i magów, z królestwa Fiore.
-Ah, tak. To na was czekałam - moja dolna szczęka musiała znaleźć się na ziemi, bo roześmiała się - To prawda, wasza obecność w Krainie Smoków nie jest dla mnie zaskoczeniem. Jestem wieszczką smoków, sama kiedyś nim byłam, ale z pewnych względów zostałam wyłączona z ich społeczności i co się z tym łączy zostałam zaklęta w człowieka.
Spojrzałam na nią zaintrygowana. Co takiego zrobiła, że została wykluczona ? Chyba ujrzała to pytanie w moich oczach, bo powiedziała.
- Zaraz wam wszystko opowiem - skinęła na nas dłonią i dodała - Ale najpierw napijcie się ze strumienia. Powiadają, że woda z niego leczy rany, dodaje sił a nawet odmładza.
Woda była czystsza niż ta w naszym świecie, promienie słońca odbijały się od jej powierzchni, a dno było idealnie widocznie. Jej chłód był jak balsam dla mojego wysuszonego na wiór gardła. Jęknęłam z zachwytu. Po tylu nieszczęściach, które mnie spotkały ugaszenie pragnienia, było czymś niesamowitym. Spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam o wiele poważniej niż przed dwoma tygodniami.
- Teraz wyruszymy do mojego domu niedaleko strumienia. Musicie zjeść porządnego i wtedy wam wszystko wyjaśnię. - powiedziała do nas zielonowłosa - A tak przy okazji mam na imię Rikka.
- Ja jestem Levy - skinęłam przyjaźnie głową - A to Gajeell.
Nie kłamała, jej chatka, która zbudowana była z drewna stała rzut beretem od rzeczki. Wyglądała jakby wyrosła z ziemi, gęste pnącza obrastały ściany, także ledwo można było je zobaczyć. Poczułam się w jak bajce, może za rogu wyjdzie Królewna Śnieżka ze swoimi krasnoludkami? Zaprosi nas do środka upewniając się wcześniej, że nie jesteśmy złymi ludźmi w przebraniu.
Rikka ugościła nas w przytulnej jadalni i postawiła na stole pięknie pachnącą potrawkę. Od razu zaczęliśmy jeść, uprzednio dziękując za gościnę. Gdy skończyliśmy przenieśliśmy się do solanu, gdzie stały dwie skórzane sofy okryte zielonym pluszem, gdy usiadałam na jednej z nich poczułam się niebiańsko. Wszystkie moje mięśnie rozluźniły się. Gajeell usiadł obok mnie, ujął moją prawą dłoń, którą zaczął głaskać automatycznie.
Rikka spojrzała na nas, jakby czekała aż będziemy gotowi na rozmowę. Skinął głową w jej stronę, aby zaczęła.
Zielonowłosa westchnęła głęboko, zamyśliła się na chwilę i słabym głosem, innym niż wcześniej zaczęła opowiadać.
- Jeśli macie wszystko zrozumieć, muszę najpierw opowiedzieć wam moją historię. - w jej oczach zobaczyłam ból - Kiedyś nazywano mnie Rikką Córką Ziemi, dlatego, że byłam jedynym smokiem ziemi, a dokładnie wyłoniłam się wprost z jej wnętrza. Nie długo po moim przyjściu na świat okazało się iż kontroluję żywioł, który powołał mnie do życia. Nie na tym kończyły się moje zdolności, posiadałam także moc zaginania granicy między światami, to znaczy, że mogłam tkać portale. To ja stworzyłam te przejście, przez które się tu dostaliście. Zrobiłam to na rozkaz smoków, które górowały nade mną mocą a przede wszystkim wpływami na innych. Nie chciałam nigdy tego robić, dlatego nie mówiąc nic nałożyłam ograniczenia na portal, których nikt prócz mnie nie zdejmie. Dzięki temu jest on otwarty tylko co kilka lat i nie może przez niego przejść więcej niż dwie istoty, czy to są smoki, ludzie, czy też pół-smok, pół człowiek - zerknęła znacząco na Gajeella - Gdy tylko wyższe smoki dowiedziały się o tym, uznali to za zdradę i wygnali mnie do lasu zaklinając w człowieka. Jednak nie wiedzieli, że znam się na wielu innych rodzajach magii. Doznałam wizji w której zobaczyłam nieszczęśliwego mężczyznę, który miał to czego pragnęłam najbardziej. Esencję smoka, mogąca przywrócić mi dawną postać. Czekałam aż do dzisiaj z utęsknieniem w nadziei, iż pojawi się i znowu będę mogła normalnie żyć.
- Ich kara nie była aż tak surowa - zauważyłam - Myślałam, że smoki to bardziej srogie stworzenia.
- Masz racje, na początku chcieli mnie zgładzić, ale powiedziałam, że jeśli to uczynią portal zniknie wraz ze mną i nigdy nie wyjdą poza ten świat. Zaklęcie mnie w człowieka i tak jest okrutną karą, naprawdę ciężko było mi się przyzwyczaić i żyć w miarę normalnie. Samotność była równie bolesna i dotkliwa.
- Naprawdę ci współczuję - spojrzałam na nią łagodnie.
- Rozumiem co czujesz - wtrącił Gajeell - Nie utraciłem całego człowieczeństwa, ale czuję się strasznie obco. Jakby w każdej chwili smok we mnie mógłby przejąc nade mną kontrolę.
- Czyli oboje pragniemy tego samego. Powrotu do normalności - uśmiechnęła się Rikka
- Czy znasz sposób na to, żeby to wszystko odkręcić ?
- Znam. Jestem gotowa od wielu, wielu lat.
- Więc ?
- Wyciągniemy z ciebie esencję smoka, cząstkę jego duszy i umieścimy we mnie. Jest to bardzo skomplikowane. Trzeba skupienia i dużo, ale to dużo cierpliwości. Należy sięgnąć po bardzo starą magię, zapomnianą nawet przez smoki, ale nie przeze mnie. Musimy odprawić swego rodzaju rytuał, dzięki któremu będziesz wstanie poczuć samego siebie i oddasz mi to czego nie potrzebujesz. Zrobisz to samo, co zrobiono tobie.
- Tylko tyle ? - spytałam zdziwiona
Spojrzałam na mojego ukochanego, w jego oczach narastała radość tak ogromna, że rozświetlała je od środka. Baliśmy się tej podróży, a okazało się, iż nie wiele potrzeba, aby wszystko wróciło do normalności. Już nie długo mieliśmy wrócić do domu.
Uśmiechałam się upojona szczęściem, kiedy słowa Rikki podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
- Aż tyle.. - uśmiechnęła się smutno - Potrzebny nam jest święty ogień, który płonie na Górze Przodków. Jest on pozostałością po pierwszym smoku, tylko nim mogę nakreślić krąg w którym wymówię zaklęcie. Zdobycie go jest wręcz niemożliwe, pilnuje go kilkanaście smoków, przez wzrokiem których nie da się przemknąć. Ja nawet nie mogę się tam zbliżyć, zresztą ty Gajeellu też nie podejdziesz pod górę, bo masz w sobie smoka. Każdy, kto choćby ma w sobie malutki pierwiastek jego duszy zostanie wykryty i wyrzucony.
- Ale przecież jesteś człowiekiem - powiedział Gajeell
- Jestem tylko zaklęta w tej formie, w środku jestem stuprocentowym smokiem. Nie jesteśmy wstanie zdobyć świętego ognia. Przepraszam, ale nie znam żadnego innego sposobu niż ten...
Oboje posmutnieli, nadzieja w Gajeellu gasła z każdą sekundą. Patrzałam na niego z niepokojem i pragnęłam coś zrobić. Jeśli jest teraz w połowie smokiem, nie dotrze do Góry przodków. Tu jest potrzebny ktoś, kto jest człowiekiem, ktoś kto nie posługuje się nawet magią smoczych zabójców. Człowiek ! Tak, przecież, to ja mogłam wejść na tą górę. Ale czy będę wstanie sama to zrobić ? Tak, dla niego tak !
- Ja to zrobię - krzyknęłam
Spojrzeli na mnie z osłupieniem. Mój ukochany patrzał na mnie z niedowierzaniem i przestrachem.
- Nie puszczę cię - odrzekł stanowczo
- A właśnie, że mnie puścisz, nie możesz mi rozkazywać. Zostaniesz tu, a ja wyruszę na poszukiwania. - spojrzałam na niego - Tu nie chodzi tylko o to, że chcę to zrobić dla ciebie. Pragnę dowieść sobie samej, iż jestem silna, odważna na tyle aby być ciebie godną. A poza tym nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie zrobiła niczego. Wiem, że się o mnie boisz, ale już zdecydowałam. Jutro wyruszę jeśli to możliwe i zawalczę o nas. O czas dla nas...