Gajeell : Hej, Levy !!
Levy: Co znowu?! Czytam kolejny rozdział o nas! Niku znowu robi nam krzywdę ! Co za baba !
Gajeell: Hę? Znowu Cię ktoś gwałci ? :O
Levy : Nie głupolu !
Gajeell: Mam ważną wiadomość !
Levy: Ty? I ważna wiadomość ! Wolne żarty...hihi
Gajeell: Co to miało znaczyć ?
Levy: Nic, nic... to jaką masz wiadomość?
Gajeell: Niku stała się współautorką bloga "Kłamstwa utopione w morzu łez" , macie linka! ----> http://klamstwa-utopione-w-morzu-lez.blogspot.com/
Levy: Woooow! Może zacznie się wyżywać na kimś innym ...
Gajeell: Na mnie też się wyżywa, nie marudź!
Levy: Pff... ta, jasne. Haha!
Gajeell: Taaak... nie czytałaś?
Levy: Właśnie miałam czytać, ale mi przerwałeś, geniuszu.
Gajeell: Taaa... jak zawsze słodka i niewinna.Psytt(mówi szeptem)...Tak naprawdę to ona jest złaaaa...nie dajcie się nabrać!
Levy: Wszystko słyszę, idioto !
Gajeell:Taa... także lecimy ! Papa :D
Levy: Papa! Czytajcie obydwa blogi, serdecznie do tego zachęcamy :D
***
Niku - chan : Ja się niby wyżywam !? Jeszcze się doigracie :D
Youki: Ciiiiicho, wystarczy, że dręczysz moją główną bohaterkę :C
Niku: Pfff...
Youki: Jak ja ci "pyfnę" to... to..."pyfniesz"
Niku: Serio "pyfniesz", nie stać Cię na coś oryginalniejszego :P
Youki: Mogłabym Cię zgasić i do bólu zniesmaczyć, ale wystraszę Ci czytelników :D Więc, Bayooo!
Niku: Bayooo... srayoooo! Zboczuchu !
Youki: Ja? Zboczuch ?
Niku: Tak ! Ty! Papa, Moi Drodzy !
Music
sobota, 24 stycznia 2015
niedziela, 18 stycznia 2015
Rozdział 12 - Decyzja
Heeej ! Przepraszam,że tak długo :( Ale nie miałam dostępu do internetu ;___; Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy :) Zapraszam do czytania !
Levy
Tuliłam do siebie Gajeella tak kurczowo, jakby bała się, że zaraz zniknie, uleci z moich objęć jak marzenie senne. Nawet nie wyobrażałam sobie takiego obrotu sytuacji, widok ukochanego, który wił się z bólu, przeżywał nie wyobrażalne cierpienie, a potem w dodatku zamienił się w pół smoka - pół człowieka... bałam się, strasznie się bałam. Jak on to przyjmie? Czy zaakceptuje nowego siebie?
Pod palcami czułam twarde jak z tytanu, łuski, zachodzące słońce odbijało się od srebrno - szarej powierzchni. Przejechałam po jego ramionach, w niektórych miejscach z pod skóry one nie wyrosły, moje dłonie zawędrowały na plecy i zetknęły się z ogromnymi skrzydłami. Było w nich coś przerażająco pięknego, ale ciężko było mi ubrać w słowa, co to było. Może przepiękny hebanowy odcień? Albo ich gładkość, miałam wrażenie, iż dotykam najwspanialszą z tkanin.
W końcu spojrzałam mu w oczy, patrzał przed siebie, wzrok miał wbity w horyzont, jednak sprawiał wrażenie, jakby nie widział nic. Od momentu, gdy pomogłam mu usiąść i wpadłam w jego ramiona nie powiedział nic, milczał jak zaklęty. To nie on przyciskał mnie do swojego ciała, to ja sama do niego przywarłam.
- Gajeell? - szepnęłam cicho.
Jego wzrok powoli przeniósł się na mnie, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Nic nie odpowiedział.
Nagle z przerażeniem uświadomiłam sobie, że w jego oczach zaczęły zbierać się łzy, tylko raz widziałam, jak płacze, dlatego było to dla mnie zaskoczeniem.
- Gajeell?! Proszę, powiedz coś ! - wykrzyczałam ze słyszalną w głosie narastającą histerią.
- Levy ...
Jego dłoń spoczęła na mojej głowie, delikatnie mnie po niej głaskał, ten czuły gest wcale mnie nie uspokoił, wręcz przeciwnie, byłam coraz bardziej zaniepokojona.
- Czym ja się stałem ?
Słyszalna w jego głosie bezradność dobijała mnie, cóż mogłam zrobić? Zawsze był taki energiczny, gotów do walki za przyjaciół, poświęcał się dla gildii całkowicie, bezinteresownie. Grał twardziela, który nie wie co to czułość i wrażliwość, ale w ciągu tych kilkunastu dni okazało się, że posiada te cechy, tylko bardzo głęboko je skrywał.
Był wstanie walczyć za innych, dla innych, więc dlaczego nie potrafi dla siebie ?!
- Błagam nie poddawaj się, walcz!
- Po co ? Po co mam walczyć, skoro już na wstępie jestem przegrany ? Jaki to ma sens?
- Jak możesz tak mówić? Skoro nie potrafisz sam zawalczyć, to zróbmy to razem!
Wstałam i popatrzałam na niego, wyglądał jak skazaniec, który czeka na wyrok, tak bardzo było mi go żal. Musiałam go z tego wyciągnąć, sprawić, że nabierze chęci do działania.
- Proszę, wstań - wyciągnęłam w jego stronę otwartą dłoń. - Mówisz, że nie masz po co walczyć, ja ci powiem po co...!
- Tak? - zaśmiał się histerycznie, jak dla mnie, był na granicy tego, aby popaść w szaleństwo.
- Do cholery! Jak nie potrafisz walczyć dla samego siebie, zrób to dla naszej gildii, która czeka na twój powrót, dla Liliego !Tyle razy stawiałeś się za Fairy Tail, nastawiałeś karku, przyjmowałeś tyle bólu za innych, zrób to jeszcze chociaż jeden raz, wiem, że proszę o zbyt dużo...
- Więc nie proś! Nie mam dla kogo się poświęcać ! - wykrzyczał z furią, gwałtownie stanął na nogi.
Zachwiałam się, czułam się jakby mnie spoliczkował, czyżbym nie znaczyło dla niego tak wiele, jak mnie zapewniał jeszcze niedawno? Co mam zrobić? Na pewno nie mogę się poddać, jeśli ja to zrobię, dla niego już nie będzie nadziei.
Doskoczyłam do niego i chwyciłam na koszulę, z całej siły przyciągnęłam go do siebie,patrzyliśmy sobie prosto w oczy, w jego widziałam ból i zagubienie.
- Walcz dla mnie ... - wycedziłam. - Czyżbyś już mnie nie kochał, chcesz mnie teraz zostawić na pastwę losu !Nie wiedziałam, że jesteś tak strasznym egoistą !
Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale może tylko tak mogłam do niego dojść, nawet jeśli mnie znienawidzi, a przyniesie to jakieś rezultaty, to jestem gotowa na takie poświęcenie.
Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach, wstrzymałam oddech, przez chwilę miałam wrażenie, iż czas zatrzymał się tylko dla nas.
- Jestem potworem. - wyszeptał, jego usta znajdowały się milimetry od mojego ucha. Zadrżałam. - Czy jesteś wstanie kochać potwora? Pół człowieka - pół bestię. Boję się, że po jakimś czasie mnie zostawisz, zakochasz się w kimś bardziej ludzkim ode mnie. Pierwszą myślą jaką miałem, gdy się uświadomiłem sobie, czym się stałem, była " Ona mnie zostawi, będzie się mną brzydzić ...". Gdy w końcu jesteśmy razem, dzieje się coś, co może mi Cię odebrać. Jak mam się czuć z myślą, że kiedyś odejdziesz ode mnie ?
- Gajeellu... nigdy tak nie pomyślałam, nigdy też taka myśl mi nie przejdzie przez głowę. Musisz uwierzyć w moja miłość do ciebie, kocham cię bezgranicznie. Proszę ...
Ujął moją twarz w dłonie, jego kciuki delikatnie muskały moje policzki, patrzał na moje usta z wahaniem, pewnie bał się, ze go odtrącę. Stanęłam na palcach, nasze wargi się zetknęły w gorącym pocałunku pełnym cierpienia, rozdzierającego bólu i niepohamowanego pożądania. Jęknęłam, gdy to usłyszał wpił się w moje usta mocniej, jego ręce zaplotły się wokół mojej tali i uniosły mnie. Moje nogi same oplotły się na jego biodrach, nie kontrolowałam się, nie zamierzałam tego robić. Chciałam pokazać mu, że moje uczucia co do niego nie zmieniły ani trochę.
Błądziłam dłoni po jego plecach, skrzydła w niczym mi nie przeszkadzały, wręcz nie zauważałam ich.
Gajeell nie pozostawał mi dłużny, jego dłonie zjechały na moje pośladki, po chwili dotykał moich gołych pleców, podciągnął mi sukienkę jedną ręką niemal, że do piersi.
- Jesteś taka słodka, tak krucha - wyszeptał mi w usta. - Kimże jestem, że dano mi cię kochać?
- Ciii... nic nie mów... po prostu mnie całuj - powiedziałam już z bardzo przyspieszonym oddechem.
Upadliśmy na ziemię, jego ciało wciskało mnie w piasek, ale to był przyjemny ciężar. Czułam jego mięśnie i serce bijące równie mocno co moje, byliśmy ze sobą doskonale synchronizowani.
- Levy?
- Tak? - byłam upojona pożądaniem, ledwo udało mi się wymówić jedno słowo.
- Nie możemy... ja nie mogę, przepraszam.
Z tymi słowami odsunął się ode mnie, usiadł i patrzał w dół na swoje dłonie. Czemu przerwał? Było przecież tak pięknie.
- Nie chcę cie skrzywdzić ... nie wiem, czy jestem w stanie się kontrolować.
Uklękłam przy nim i chwyciłam jego brodę, chciałam, żeby spojrzał na mnie.
- Zgoda. Rozumiem twoje obawy. Zaczekamy z tym, do momentu, gdy przywrócimy ci twój poprzedni wygląd.
- Jak ? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Portal będzie aktywny jeszcze przez trzy tygodnie...
- Co ?! Chce wkroczyć do świata smoków! Czy życie ci nie miłe!
- Gajeell, zrobię wszystko, abyś nie cierpiał, bo wiem, że nie będziesz wstanie do końca się pogodzić z tym, kim się stałeś. Poszukamy Igneela, wierzę, że on nam pomorze i dowiemy się czy można cofnąć twoją transformację .
- A jeśli się nie uda, jeśli coś ci się stanie, nie masz w sobie magi smoków, będą chcieli cię zabić, mnie być może oszczędzą..
- Cicho! Damy radę, trzeba tylko troszkę wiary. Więc, decyduj ... ja cię akceptuję, takim jakim jesteś. Ale czy ty się akceptujesz ?
- Nie... nie jestem w stanie, chcę znów być człowiekiem, pragnę być jak najlepszy dla ciebie.
- A więc? Jaka jest twoja decyzja ?
- Udamy się do krainy smoków.
Spojrzał na mnie niepewnie, ale teraz nie widziałam w jego oczach rezygnacji, wykwitła w nich nadzieja i rozświetliła od środka. Oby nic jej nie zgasiło, będę się od to modlić, zrobię wszystko, aby był szczęśliwy, poświęcę samą siebie, aby powrócił prawdziwy Gajeell, jego zadziorny uśmiech, nonszalancki styl bycia, energia, którą zarażał innych. Przywrócę radość do jego życia.
Levy
Tuliłam do siebie Gajeella tak kurczowo, jakby bała się, że zaraz zniknie, uleci z moich objęć jak marzenie senne. Nawet nie wyobrażałam sobie takiego obrotu sytuacji, widok ukochanego, który wił się z bólu, przeżywał nie wyobrażalne cierpienie, a potem w dodatku zamienił się w pół smoka - pół człowieka... bałam się, strasznie się bałam. Jak on to przyjmie? Czy zaakceptuje nowego siebie?
Pod palcami czułam twarde jak z tytanu, łuski, zachodzące słońce odbijało się od srebrno - szarej powierzchni. Przejechałam po jego ramionach, w niektórych miejscach z pod skóry one nie wyrosły, moje dłonie zawędrowały na plecy i zetknęły się z ogromnymi skrzydłami. Było w nich coś przerażająco pięknego, ale ciężko było mi ubrać w słowa, co to było. Może przepiękny hebanowy odcień? Albo ich gładkość, miałam wrażenie, iż dotykam najwspanialszą z tkanin.
W końcu spojrzałam mu w oczy, patrzał przed siebie, wzrok miał wbity w horyzont, jednak sprawiał wrażenie, jakby nie widział nic. Od momentu, gdy pomogłam mu usiąść i wpadłam w jego ramiona nie powiedział nic, milczał jak zaklęty. To nie on przyciskał mnie do swojego ciała, to ja sama do niego przywarłam.
- Gajeell? - szepnęłam cicho.
Jego wzrok powoli przeniósł się na mnie, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Nic nie odpowiedział.
Nagle z przerażeniem uświadomiłam sobie, że w jego oczach zaczęły zbierać się łzy, tylko raz widziałam, jak płacze, dlatego było to dla mnie zaskoczeniem.
- Gajeell?! Proszę, powiedz coś ! - wykrzyczałam ze słyszalną w głosie narastającą histerią.
- Levy ...
Jego dłoń spoczęła na mojej głowie, delikatnie mnie po niej głaskał, ten czuły gest wcale mnie nie uspokoił, wręcz przeciwnie, byłam coraz bardziej zaniepokojona.
- Czym ja się stałem ?
Słyszalna w jego głosie bezradność dobijała mnie, cóż mogłam zrobić? Zawsze był taki energiczny, gotów do walki za przyjaciół, poświęcał się dla gildii całkowicie, bezinteresownie. Grał twardziela, który nie wie co to czułość i wrażliwość, ale w ciągu tych kilkunastu dni okazało się, że posiada te cechy, tylko bardzo głęboko je skrywał.
Był wstanie walczyć za innych, dla innych, więc dlaczego nie potrafi dla siebie ?!
- Błagam nie poddawaj się, walcz!
- Po co ? Po co mam walczyć, skoro już na wstępie jestem przegrany ? Jaki to ma sens?
- Jak możesz tak mówić? Skoro nie potrafisz sam zawalczyć, to zróbmy to razem!
Wstałam i popatrzałam na niego, wyglądał jak skazaniec, który czeka na wyrok, tak bardzo było mi go żal. Musiałam go z tego wyciągnąć, sprawić, że nabierze chęci do działania.
- Proszę, wstań - wyciągnęłam w jego stronę otwartą dłoń. - Mówisz, że nie masz po co walczyć, ja ci powiem po co...!
- Tak? - zaśmiał się histerycznie, jak dla mnie, był na granicy tego, aby popaść w szaleństwo.
- Do cholery! Jak nie potrafisz walczyć dla samego siebie, zrób to dla naszej gildii, która czeka na twój powrót, dla Liliego !Tyle razy stawiałeś się za Fairy Tail, nastawiałeś karku, przyjmowałeś tyle bólu za innych, zrób to jeszcze chociaż jeden raz, wiem, że proszę o zbyt dużo...
- Więc nie proś! Nie mam dla kogo się poświęcać ! - wykrzyczał z furią, gwałtownie stanął na nogi.
Zachwiałam się, czułam się jakby mnie spoliczkował, czyżbym nie znaczyło dla niego tak wiele, jak mnie zapewniał jeszcze niedawno? Co mam zrobić? Na pewno nie mogę się poddać, jeśli ja to zrobię, dla niego już nie będzie nadziei.
Doskoczyłam do niego i chwyciłam na koszulę, z całej siły przyciągnęłam go do siebie,patrzyliśmy sobie prosto w oczy, w jego widziałam ból i zagubienie.
- Walcz dla mnie ... - wycedziłam. - Czyżbyś już mnie nie kochał, chcesz mnie teraz zostawić na pastwę losu !Nie wiedziałam, że jesteś tak strasznym egoistą !
Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale może tylko tak mogłam do niego dojść, nawet jeśli mnie znienawidzi, a przyniesie to jakieś rezultaty, to jestem gotowa na takie poświęcenie.
Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach, wstrzymałam oddech, przez chwilę miałam wrażenie, iż czas zatrzymał się tylko dla nas.
- Jestem potworem. - wyszeptał, jego usta znajdowały się milimetry od mojego ucha. Zadrżałam. - Czy jesteś wstanie kochać potwora? Pół człowieka - pół bestię. Boję się, że po jakimś czasie mnie zostawisz, zakochasz się w kimś bardziej ludzkim ode mnie. Pierwszą myślą jaką miałem, gdy się uświadomiłem sobie, czym się stałem, była " Ona mnie zostawi, będzie się mną brzydzić ...". Gdy w końcu jesteśmy razem, dzieje się coś, co może mi Cię odebrać. Jak mam się czuć z myślą, że kiedyś odejdziesz ode mnie ?
- Gajeellu... nigdy tak nie pomyślałam, nigdy też taka myśl mi nie przejdzie przez głowę. Musisz uwierzyć w moja miłość do ciebie, kocham cię bezgranicznie. Proszę ...
Ujął moją twarz w dłonie, jego kciuki delikatnie muskały moje policzki, patrzał na moje usta z wahaniem, pewnie bał się, ze go odtrącę. Stanęłam na palcach, nasze wargi się zetknęły w gorącym pocałunku pełnym cierpienia, rozdzierającego bólu i niepohamowanego pożądania. Jęknęłam, gdy to usłyszał wpił się w moje usta mocniej, jego ręce zaplotły się wokół mojej tali i uniosły mnie. Moje nogi same oplotły się na jego biodrach, nie kontrolowałam się, nie zamierzałam tego robić. Chciałam pokazać mu, że moje uczucia co do niego nie zmieniły ani trochę.
Błądziłam dłoni po jego plecach, skrzydła w niczym mi nie przeszkadzały, wręcz nie zauważałam ich.
Gajeell nie pozostawał mi dłużny, jego dłonie zjechały na moje pośladki, po chwili dotykał moich gołych pleców, podciągnął mi sukienkę jedną ręką niemal, że do piersi.
- Jesteś taka słodka, tak krucha - wyszeptał mi w usta. - Kimże jestem, że dano mi cię kochać?
- Ciii... nic nie mów... po prostu mnie całuj - powiedziałam już z bardzo przyspieszonym oddechem.
Upadliśmy na ziemię, jego ciało wciskało mnie w piasek, ale to był przyjemny ciężar. Czułam jego mięśnie i serce bijące równie mocno co moje, byliśmy ze sobą doskonale synchronizowani.
- Levy?
- Tak? - byłam upojona pożądaniem, ledwo udało mi się wymówić jedno słowo.
- Nie możemy... ja nie mogę, przepraszam.
Z tymi słowami odsunął się ode mnie, usiadł i patrzał w dół na swoje dłonie. Czemu przerwał? Było przecież tak pięknie.
- Nie chcę cie skrzywdzić ... nie wiem, czy jestem w stanie się kontrolować.
Uklękłam przy nim i chwyciłam jego brodę, chciałam, żeby spojrzał na mnie.
- Zgoda. Rozumiem twoje obawy. Zaczekamy z tym, do momentu, gdy przywrócimy ci twój poprzedni wygląd.
- Jak ? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Portal będzie aktywny jeszcze przez trzy tygodnie...
- Co ?! Chce wkroczyć do świata smoków! Czy życie ci nie miłe!
- Gajeell, zrobię wszystko, abyś nie cierpiał, bo wiem, że nie będziesz wstanie do końca się pogodzić z tym, kim się stałeś. Poszukamy Igneela, wierzę, że on nam pomorze i dowiemy się czy można cofnąć twoją transformację .
- A jeśli się nie uda, jeśli coś ci się stanie, nie masz w sobie magi smoków, będą chcieli cię zabić, mnie być może oszczędzą..
- Cicho! Damy radę, trzeba tylko troszkę wiary. Więc, decyduj ... ja cię akceptuję, takim jakim jesteś. Ale czy ty się akceptujesz ?
- Nie... nie jestem w stanie, chcę znów być człowiekiem, pragnę być jak najlepszy dla ciebie.
- A więc? Jaka jest twoja decyzja ?
- Udamy się do krainy smoków.
Spojrzał na mnie niepewnie, ale teraz nie widziałam w jego oczach rezygnacji, wykwitła w nich nadzieja i rozświetliła od środka. Oby nic jej nie zgasiło, będę się od to modlić, zrobię wszystko, aby był szczęśliwy, poświęcę samą siebie, aby powrócił prawdziwy Gajeell, jego zadziorny uśmiech, nonszalancki styl bycia, energia, którą zarażał innych. Przywrócę radość do jego życia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)